Po urodzeniu starszej córki z Wrocławia, naszego studenckiego miasta, przeprowadziliśmy się do Nysy – miasta rodzinnego mojej żony. Tam rysowała się ciekawa przyszłość. Żona dostała pracę w dziale IT Zakładu Samochodów Dostawczych. Kupiliśmy na kredyt mieszkanie. A ja zacząłem pracę w szkole jako nauczyciel religii. Więc może dzisiaj o jedynym w swoim rodzaju świecie (a może światku) nauczycielskim;-)
Uczyłem przeróżne grupy wiekowe. W pierwszym roku pracy, gdy istniała jeszcze w szkole podstawówka, byli to najmłodsi – pierwszoklasiści, piąte klasy i siódme. Po reformie szkolnej zostałem nauczycielem gimnazjum. I tam przetrwałem całe pięć lat;-) Najlepiej o dziwo wspominam najmłodszych. Może dlatego, że w domu miałem paroletnie córki… Ale lubiłem też pracę z młodzieżą… I chyba byłem też lubiany. Przez parę lat z rzędu młodzież wybierała mnie na Rzecznika Praw Ucznia… Zawsze interesowało mnie samodzielne myślenie młodego człowieka i temu podporządkowywałem całe lekcje… Więc nie brakowało ciekawych dyskusji. W międzyczasie dokształcałem się (jak prawie wszyscy nauczyciele;-) Na Opolskim Uniwersytecie zacząłem studia doktoranckie i dzięki uprzejmości kochanej pani dyrektor, naszej „Ziutki”;-), miałem wolne środy i mogłem być na uczelni. Oczywiście przez to w inne dni miałem po 7-8 lekcji, by zapełnić etat. Dzięki temu stosunkowo szybko zostałem nauczycielem mianowanym i zacząłem następny etap (dyplomowanego, wtajemniczeni wiedzą;-)
Jak wygląda świat nauczyciela? Myślę, że jest to jeden z zawodów, który zmienia człowieka. Podporządkowujemy mu w jakiś sposób całe życie. Wrastamy w pedagogikę całym sobą;-) W jakichś sposób identyfikujemy się z powierzonymi młodymi ludźmi. Oczywiście reguły szkoły temu często nie sprzyjają, więc rodzi się mnóstwo konfliktów (to temat na cały cykl wpisów i być może kiedyś go rozwinę). System szkolny jest przestarzały, wywodzi się chyba gdzieś z czasów Bismarcka i chyba za bardzo się od tego czasu nie zmienił;-) A czasy i ludzie zmienili się… I to bardzo… (TU coś dla bardziej zainteresowanych)
Nauczyciel żyje w pewnym zawieszeniu. Pomiędzy światami młodych ludzi a własnym. Jest w jak komicznym rozkroku. W pewien sposób cofa się do jakiegoś pierwotnego, nienaukowego, czasami wręcz nieracjonalnego myślenia. W dodatku nie da się „wyłączyć” emocji, które towarzyszą obu stronom. Z tej pozycji często musi przekazać wiedzę. Niełatwo… Zresztą mówić z sensem przez 45 minut jest niełatwo (spróbujcie;-) Może dlatego wolałem dyskusje i rozmowy;-) Cenna wydawała mi się też metoda „odgrywania ról”, więc bardzo często to uczniowie bardziej … pracowali. Nawet gdzieś tam wraz z innymi nauczycielami napisaliśmy i wydaliśmy całą książkę pomocy naukowych i jej ślady do dzisiaj widzę w internecie, gdy wbiję w wyszukiwarkę moje nazwisko.
Na początku tego wieku w Nysie zaczęło dziać się bardzo źle. Padły największe firmy (przede wszystkim Zakład Urządzeń Przemysłowych, potem zakład mojej żony) i widać to było w szkole. Przybyło biednych i zaniedbanych dzieci. To wtedy właśnie zdecydowaliśmy się na emigrację…
Ale i dzisiaj wykorzystuję mój świat nauczyciela. Wspominałem już tu nieraz, że jestem odpowiedzialny w mojej firmie za szkolenie zawodowe. Po szkole ceramicznej, zrobiłem przeszkolenie Ausbildereignung i pomagam młodym ceramikom uczyć się zawodu. Na pewno „stare”, szkolne doświadczenie mi w tym pomaga…
Bo w świecie nauczyciela zanurzamy się chyba na całe życie;-)
Pozdrawiam
Ceramik
Piękna historia.
Czytając Twoje wpisy coś tam „podejrzewałem”, ale nie sądziłem, że byłeś zaangażowany w edukację do tego stopnia.
Czekam więc na dalsze „lekcje”.
Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Więc Twoje podejrzenia się sprawdziły;-) Myślę, że nie da się do końca wyzbyć „pedagogicznej” mentalności i gdzieś to tam ciągle w życiu wychodzi:-) Dziękuję za miłe słowa. Odwzajemniam pozdrowienia.
PolubieniePolubienie
Pan od religii 🙂 ….Jestem pewna, że było to niezwykle ciekawe lekcje
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Musisz zapytać moich uczniów… Ale nie wiem, czy pamiętają… Dzisiaj są już dobrze po trzydziestce;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
oj tam , nie muszę pytać …ja to wiem. Jeśli ktoś nie korzystał, to jego strata 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😉
Dziękuję za miłe słowa
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nauczycielem zostaje się do końca życia nawet zmieniając zawód. To takie skażenie zawodowe. Mam w rodzinie i wśród przyjaciół.
Ale ile wspomnień.
Uściski.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Otóż to;-)
Zostaje to …pedagogiczne spojrzenie na wszystkich i wszystko;-)
Odwzajemniam uściski.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak pisała poprzedniczka nauczycielem się zostaje całe życie , mam w rodzinie i to się wyczuwa.Zapewne byłeś lubiany i chyba trochę wymagający.Ja miałam religie z księdzem w salce przykościelnej, chodziłam jeszcze jako młodzież pracująca, fantastyczne mieliśmy dyskusje, można zachęcić młodych chociaż dzisiaj to słabo z tym przedmiotem.Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Bardzo słabo. Z jednej strony robią swoje afery w Kościele a z drugiej szalejący antyklerykalizm…
Też wspominam dobrze moją religię w salce. W sumie chyba dlatego zainteresowała mnie teologia:-)
Odwzajemniam miłe pozdrowienia.
PolubieniePolubienie
Zastanawiałam się już wcześniej nauczycielem jakiego przedmiotu byłeś, ale religia nie przychodziła mi do glowy;))). No i najmłodsze dzieci to najwdzięczniejsze;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No tak… Agnostyk i …katecheta. To nie chodzi ze sobą w parze;-) Zwykle;-)
Dwadzieścia lat temu byłem jeszcze większym idealistą;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba