Weekendowy wpis:-) Szykuje się impreza u znajomych Polaków. Zatem może parę słów o tych mieszkających w Szwarcwaldzie. Jest nas sporo w Niemczech. Niektórzy mówią nawet o 2 milionach. W Szwarcwaldzie może nie aż tak dużo, bo to prowincja i góry, a nie każdy lubi takie smaczki:-)

Prawdziwym wyzwaniem jest umiejętność wyłączenia problemów z pracy w momencie opuszczenia murów firmy. Zrobienie "resetu", jak Niemcy mówią "abschalten"... Kto to posiądzie, bezpiecznie i zdrowo dotrwa do emerytury:-) I w domu rodzinnym zachowa świeżość spojrzenia. Nie będzie się wyżywać na Bogu ducha winnych bliskich.

Przychodzą nowi uczniowie na praktykę do mojej firmy. Jak już pisałem, zajmuję się nimi na moim dziale jako nauczyciel praktyki zawodowej . Ausbildung, nauka zawodu, odbywa się w Niemczech w systemie dualnym. Teoria w szkołach i technikach zawodowych, praktyka w zakładach. W sumie to zakłady wysyłają swoich uczniów do konkretnych szkół. Jeszcze niedawno moja firma wysyłała uczniów do Stuttgartu do Schule für Farbe und Gestaltung . Obecnie w związku z tym, że ceramik jest zawodem rzadkim

Altweibersommer, Weibersommer… Po polsku też podobnie babie lato. Słońce rozpieszcza nasze górki. Liście powoli zmieniają kolory i tam gdzie nie ma ciemnego lasu szwarcwaldzkiego przybyło trochę kolorów. I dobrze, że tak mówimy w obu językach. Im więcej kobiecości, pierwiastka Yin, tym więcej spokoju, umiaru, a jednocześnie głębokiej logiki i zrozumienia. To zauważyłem od dawna…

Niemcy lubią śpiewać. Zwłaszcza podczas Oktoberfestu, pijąc coś wyskokowego:-) Popularne szlagiery znają wszyscy. Też się nauczyłem, zwłaszcza, że już parę razy byłem na Cannstatter Volksfest w Stuttgarcie i chcąc czy nie chcąc trzeba było śpiewać. Od lat z pracy rusza cała grupa, aby bawić się do nocy, albo do upadłego. To drugie znacznie gorsze:-)

Właśnie wróciłem od chirurga szczękowego z obolałą szczęką właśnie. I lekarz, i świetny młody zespół w przychodni jest naprawdę godny pochwały. Robię drugiego implanta. Dzięki dodatkowemu prywatnemu ubezpieczeniu nie uderza też to tak mocno po kieszeni. I nie czuję potrzeby jechać na wstawianie zębów do np Bułgarii, co wielu Niemców dzisiaj praktykuje.

Jestem amatorem wołowiny. Wiem, dla wegana brzmi to równie strasznie, jak uderzenie w twarz:-) Królem na europejskim rynku jest Simmentaler Rinder (inaczej Fleckvieh) z alpejskich łąk i oczywiście 8-tygodniowy Dry Aged T-bone Steak. To prawdziwa uczta dla podniebienia. Oczywiście kwestia gustu i smaku. Jest jeszcze Maredo i American Beef. Ale jakoś mam dziwny sentyment do europejskiego Tyrolu.

Piękna pogoda. Ludzie wylegli na spacery. Świeże powietrze wyzwala we mnie wzmożoną chęć do życia. W promieniach słońca wszystko wygląda lepiej. Przyroda, dziewczyny…:-)

Święte słowo Niemców: „Wochenende”, weekend… Od południa w pracy każdy życzy „Schönes Wochenende”, miłego weekendu. Jadę do sklepu i słyszę to samo. Przyzwyczaiłem się do tego tak bardzo, że będąc w Polsce, po o obsłużeniu w kasie, kiedy nie usłyszałem na końcu „miłego dnia” albo „weekendu”, odszedłem od kasy z pewnym niesmakiem. Czegoś mi zabrakło…

Dość o chwastach:-) Nawet o tych politycznych. Otaczają nas bilbordy wyborcze. Niemcy wybierają Bundestag. A mnie zastanawia jak polityka powinna koegzystować z religią?