Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę, nie tajna Ci moja istota… Ps 139, 14-15

Gdy ostatnio zastanawiałem się nad główną ideą spojrzenia Aleksandra Dugina na człowieka, kwestią „sowoka”, homo sovieticusa czy młodego euroazjaty, zrodził się pomysł przyjrzenia także innym koncepcjom. Antropologia, nauka o człowieku, to rzecz niezmiernie interesująca. Jak ludzie patrzą na samego siebie? Co sądzą o swojej własnej kondycji (to takie stare słowo, które kiedyś nie miało nic wspólnego z kondycją fizyczną;-)? Może z okazji Wielkiego Piątku parę słów o chrześcijańskiej koncepcji człowieka i jakie ona rodzi we refleksje… Oczywiście nie będzie to spojrzenie „neutralne”. Sam jestem zanurzony w tej antropologii, mimo agnostycznego nastawienia;-) Wydaje mi się, że cała kultura europejska jest od tego spojrzenia zależna. Przecież co drugie dzieło muzyki klasycznej zaczyna się od słów missa czyli msza a co trzeci obraz ma konotację biblijną…

Najważniejszym aspektami chrześcijańskiej antropologii jest stworzenie i zbawienie. Pierwszy oznacza, że człowiek został „stworzony na obraz i podobieństwo Boga”. Oczywiście „podobieństwo” dotyczy sfery niematerialnej a więc mentalnej, moralnej i duchowej. Drugi natomiast, że człowiek to „podobieństwo” w jakiś sposób zaprzepaścił i potrzebował ratującej interwencji Boga, który pojawił się na Ziemi jako człowiek, aby go ratować – zbawić. Jedna sprawa jest tu bardzo ciekawa – zupełna zależność w sferze moralnej od Boga. Najostrzej widać to w spojrzeniu protestanckim (Luter zakładał nawet, że sami z siebie nie jesteśmy zdolni do żadnych dobrych czynów i zawsze towarzyszy temu pomoc Boga, łaska). Dlatego Bóg czy Chrystus przez cale wieki znajdował się w centrum myśli człowieka – teocentryzm, chrystocentryzm… Widać to było w kulturze i sztuce…

Drugim niemniej ważnym aspektem tej antropolgii jest widzenie człowieka jako bytu materialno-duchowego. Ciało i dusza (czy duch), ten dualizm towarzyszy chrześcijańskiemu myśleniu. Bóg miał stworzyć go z tymi dwoma wymiarami, materialnym i duchowym. I dlatego w tych dwóch wymiarach żyje. Oczywiście swoisty prymat ma wymiar duchowy, do którego człowiek miałby być tak naprawdę przeznaczony…

Obiecałem trochę krytyki;-) W sumie trudno czepiać mi się tzw prawd objawionych. To kwestia wiary i pozostawiam ją tym, którzy tą wiarę wybrali. Raczej  przyjrzę się skrajnym konsekwencjom, do których ta wiara może doprowadzić. Po pierwsze pewna „bylejakość”. Jawi mi się ona jako konsekwencja priorytetów „zależności od Boga” czy „grzechu pierworodnego”. I może stać się pewnym wygodnym usprawiedliwieniem pt „grzeszę, popełniam złe czyny, bo jestem słabym człowiekiem”. Mam jednak bardziej wymagające oczekiwania od bytu inteligentnego, jakim jest człowiek. Przechodzi też to na kwestię odpowiedzialności za swoje czyny. Często np ateiści zarzucają wierzącym, że idą do spowiedzi i pozbywają się odpowiedzialności za swoje czyny. Przyznam się, że coś w tym jest;-) Drugą konsekwencją antropologii chrześcijańskiej, którą chciałbym skrytykować, jest według mnie przesunięcie akcentów ze świata materialnego, w którym żyjemy na jakiś odległy, nieokreślony do końca świat transcendentny (który nas przekracza). Może to doprowadzić do pewnego wyobcowania i ten świat, konkretni ludzie w nim żyjący staną się jakby mniej ważni…

Oczywiście są  i ludzie wierzący, którzy wbrew temu, co mówię, podejmują odpowiedzialność za swoje czyny i kierują pełną uwagę na świat i ludzi, wśród których żyją. Raczej wskazałem pewne niebezpieczeństwa, do których antropologia chrześcijańska może prowadzić.

I zastanawia mnie jedno… Czy to spojrzenie na człowieka przetrwa kolejny kryzys, w którym na pewno się teraz znajduje? Czy odejdzie tak samo, jak np antropologia antyczna wraz ze swymi bogami i mitami? A może się zmieni i przeobrazi? Tytułowy cytat z psalmów, który ją bardzo plastycznie obrazuje, sięga jakby głębiej i ma bardziej uniwersalny przekaz… Pytanie, czy chrześcijańska antropologia temu sprosta?

Pozdrawiam

Ceramik

3 myśli na temat “Dziękuję Ci, że mnie stworzyłeś tak cudownie, godne podziwu są Twoje dzieła. I dobrze znasz moją duszę, nie tajna Ci moja istota… Ps 139, 14-15

  1. Ciekawie to ująłeś. Czy sprostamy czy odejdziemy tak jak mity i inne wartości choćby chrześcijańskie.
    My może jeszcze tak, ale po latach… Chociaż teraz też nasza antropologia współczesna pełna jest różnić. Człowiek wschodu, zachodu, północy i południa. Południa jak Włoch przekonany o wyższości swojej nacji nad resztą nawet nie Europy, ale świata.
    Taki kamyczek do włoskiego ogródka. Spokojnych przedświątecznych godzin Ceramiku
    Z życzeniami będę jutro. Uściski.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Myślę, że idee wyższości własnej nacji, pojawiają się w każdym narodzie, nie tylko we Włoszech. Oni mieli swoje „camicie nere”, Niemcy – „Braune Hemde”… Czasami myślę, że tego typu nacjonalizm bierze się z …kompleksów;-) I trzeba siebie i własną nację na siłę docenić albo i nawet przecenić;-)
      Odwzajemniam miłe życzenia – Tobie również miłych przedświątecznych chwil.

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz