Czytam Drugi wiek maszyny E. Brynjolfssona i A. McAfeego. Intrygujący jest zwłaszcza świat cyfryzacji. Gdyby tak próbować określić – liczby nie należą ani do świata słów, ani do świata obrazków. To zupełnie odrębny świat… Czy arabscy matematycy z początków średniowiecza, którzy połączyli matematykę grecką, chińską i hinduską, zdawali sobie sprawę, że stworzyli podwaliny pod całą nowoczesną naukę? Al-Chwarizimi czy Al-Farabi mogli jedynie śnić o współczesnych maszynach, ale to dzięki nim, komunikujemy się z robotami za pomocą cyfr.
Epoka cyfrowa daje nam niezliczone szanse. Na czym polega jej największe bogactwo? Autorzy wspomnianej książki twierdzą, że dzieje się to przez łatwy dostęp do ogromnej ilości danych, które są „paliwem” dla współczesnej nauki. Przez całe lata jako ludzkość zgromadziliśmy terabajty danych naukowych. Sami nie mamy mocy i umiejętności, aby je przetwarzać. Z pomocą przychodzi nam maszyna. I w tym momencie zaczyna się swoista rewolucja. Postęp, odkrycia, wynalazki, nowe teorie to już nie kwestia całych wieków, ale jednej chwili – dekady, roku, miesiąca a nawet godzin i sekund. Przez rewolucję cyfrową świat nauki nabył jeszcze większego przyśpieszenia…
I tak się zastanawiam, czy człowiek jest na to przygotowany… Na jednej z pierwszych stron książki współautor Andy McAfee dedykuje ją swoim rodzicom takimi słowami: Dla moich rodziców, Dawida McAfee i Nancy Haller, którzy przygotowali mnie na nadejście drugiego wieku maszyny. Wyposażyli mnie we wszelki atuty, jakich człowiek może potrzebować. No właśnie… Czy naprawdę jesteśmy przygotowani? Nie podważam tu kwalifikacji wychowawczych rodziców Andego. Na pewno powyższe słowa mają zrozumiałe dla niego znaczenie. Ale akurat u jednego z czytelników, jakiegoś ceramika ze Szwarcwaldu, wywołały zupełnie inne refleksje…
Czy jesteśmy etycznie, duchowo, w sposób ogólnoludzki przygotowani na „drugi wiek maszyny”? Czy wynalazki i odkrycia zdobywane w takim tempie będą nam w sposób dobry służyły? I następuje jeszcze jedna, bardziej prywatna refleksja – czy dobrze przygotowałem do „świata cyfrowego” swoje córki. Jest 17.00 po południu. Jedna wraca właśnie z laboratorium uniwersyteckiego, gdzie prowadziła badania. Druga siedzi w swoim akademiku i pisze kod do jakiegoś procesu. I w tej chwili dopada mnie odpowiedzialność za to, co zrobiłem dwadzieścia lat temu, gdy zacząłem je wprowadzać w świat liczb. Jedno jabłuszko dodać dwa jabłuszka… Ile mamy razem jabłuszek w koszyczku…
Pozdrawiam
Ceramik
Terabajt – pojemne słowo.
Przypomnę, że angielskie słowo bite (wymawia się bajt) znaczy – gryźć.
A więc tera-bajty… tera(z) gryzą
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
😉
Podobnie jak niemieckie „beißen”;-)
„Tera” to 10 do potęgi 12-tej… Ogromna liczba… Ale myśmy dawno temu się na wiosce zwoływali „Tera idziemy grać w piłkę”;-) ;-);-)
A Ślązacy wiedzą, że „tera” to smoła do reperowania dachów. I dlatego dachy się na Śląsku „terowało”. Nie mam pojęcia, skąd to słowo w śląskiej gwarze;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja z pewnością nie jestem przygotowana do życia w przestrzeni cyfrowej. I wcale mi to nie przeszkadza. Jak brakuje wyobraźni człowiek nie wie co traci. Serdeczności.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A ja myślę, że świetnie sobie radzisz:-) Twój blog o tym świadczy…
A przy okazji o tym, że masz niezmierzone pokłady wyobraźni. Odwzajemniam serdeczności.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dziękuję.😄 Może zmuszona jakoś podjęłabym wyzwanie. Uściski
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Chcialabym miec wiecej wiary w ludzi, ale sądzę że nie jesteśmy gotowi;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To zawsze jest główna przeszkoda…
PolubieniePolubione przez 1 osoba