Demon niemocy. Czy nie czujecie czasami, że moglibyście o wiele więcej zrobić, ale robicie mniej albo wcale? Albo wszystko wokół stłamsza jakąkolwiek aktywność… I wpływa na całokształt naszych działań… Nie umiemy nawet odpoczywać (nic nierobienie, nie jest odpoczynkiem;-), cieszyć się z małych rzeczy… Nieraz to pisałem – żyjemy przeszłością, której już nie ma albo przyszłością, która dopiero będzie. A nie potrafimy odnaleźć siebie w teraźniejszości…. I może stąd bierze się niemoc…
Przypomina mi się historia pewnej kobiety z Ewangelii. 18 lat dręczył ją demon niemocy. Chodziła pochylona, zgięta wpół… Może to analogia do mojego świata ducha? Też jestem w jakiś sposób …złamany;-) Taka pozycja nie sprzyja żadnej aktywności. I jak się pytam, co powoduje to „złamanie”, wydaje mi się, że tkwi to bardzo głęboko we mnie… Jak we śnie, w którym nie potrafię otworzyć ust albo pobiec przed siebie… Wewnętrzny marazm, martwota, blokada… Jak paraliż, z którego trudno się wydostać…
I jest mnóstwo wręcz „racjonalnych” argumentów, które za tym stoją… Czy nie słyszycie tych podpowiedzi: Nie wychylaj się!, Popatrz – inni robią to samo!, Będziesz mieć święty spokój! Sami stwarzamy sobie argumenty. Ulegamy klimatowi znieczulicy, bo właśnie takie są czasy… I pewnie ktoś zada mi pytanie – człowieku, tyle dzisiaj do zrobienia… Można się włączy w dziesiątki akcji. Tyle jest ludzi, którzy potrzebują pomocy. Ale okazuje się, że czasami nawet „zewnętrznie” pomagając, mogę być wewnętrznie sparaliżowany….
Wydaję mi się, że wbrew pozorom ten „demon” ma i swoje pozytywne działanie…Wspomaga moją motywację…Napędza mnie i nakręca… Powoduje, że będę „tęsknił”, by się w czymś spełniać… Ale jego skutki uboczne są bardzo dokuczliwe. Może chodzi o to, by właściwie dobrać siły. I to mierz siły na zamiary pomaga nam się włączyć w odpowiedni sposób…
Więc na koniec życzę Wam i sobie, aby niemoc nas bardziej nie zniewalała, ale była czasami ostrzeżeniem, by się zawczasu nie dać „spalić” albo zatopić… Jak statek, który wybiera właściwą drogę wśród sztormów;-)
Pozdrawiam
Ceramik
A więc to Demon Niemocy usiadł mi na plecach! Juz wszystko rozumiem. A teraz znając jego imię mogę się go pozbyć! Zaczynam z pierwszym dniem wiosny!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Koniecznie;-) Pierwszy Dzień Wiosny świetnie się do tego nadaje… Zaczynamy;-)
PolubieniePolubienie
Przeganiając Demona Niemocy wyszłam dziś na długi spacer. Bo słonecznie, ciepło i w końcu skończyła się izolacja. I wiesz co? Wróciłam, a demon się rozmnożył :-)))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czasami i tak się dzieje;-)
Trudno o jedną receptę;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
😉
PolubieniePolubienie
Bingo Ceramiku. Ten Demon Niemocy dopada mnie może nie tak często, ale jednak zny się dobrze.
Na szczęście potrafię jeszcze mu się się przeciwstawić.
Obawiam się, że ten demon ma siostrę. To depresja. O ile temu demonowi nie powie się ” stop”. Uściski
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dokładnie… Są chwile jakby odpuszczał a potem znowu dokucza;-) Prawda… Siostra depresja to już wersja chorobowa. I wtedy może być bardzo poważnie…
Radosnej aktywności w kraju (przesyłam i życzę). I odwzajemniam uściski;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nieustannie to czuje;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Współczuję… Bo sam jestem tu nieźle dręczony i wiem, jak to boli;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mnie schizofrenia syna wykończyła,
że bezsilna jestem wobec problemu,
który to każdy człowiek ma.
Lata temu, inna byłam, pełna sił i wigoru.
Od lat ponad 16, ją znoszę i na własnych plecach dźwigam.
Takiego delikwenta w domu mam,
który renty nie ma, tylko zasiłek z Mopsu
a zachowuje się jak opętany demonami
nic nie robi, tylko chleje i pali
Leczenie nic nie daje ani sąd.
W sumie nie wiem dlaczego u was ta niemoc?
Jakieś większe problemy macie?
PolubieniePolubienie