Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy Łk 1, 46

Pozostaję dalej w optymistycznym klimacie. Następne rozważanie adwentowe z advent-online.de jest równie żywiołowe. Autorką jest pani menadżer pracująca w Deutsche Bahn Fernverkehr AG, Natalie Bianca Wittek. Zatytułowała je Wie oft lobe ich das Leben? (Jak często chwalę życie?) – KLIK. I tak się zastanawiam, dlaczego tak mocno w tym roku w tych rozważaniach podkreśla się radość i optymizm. No tak, adwent jest przecież czasem radosnego wyczekiwania… Poza tym myślę, że ze względu na bieżącą sytuację mamy straszliwy deficyt radości. Więc dobrze… Podwójnie dobrze….

Co ciekawe w tytule mamy o chwaleniu życia a cały tekst odnosi się do chwalenia Boga. Nawet za bardzo tego autorka nie tłumaczy…. Jakby to było samo przez siebie zrozumiałe;-)… Bóg – życie… Życie – Bóg… W sumie w starej myśli teologicznej znana jest ta teza. Bóg jest esencją życia. Dzięki Niemu, przez Niego, do Niego a nawet …w Nim ono się toczy. Znakiem tego jest przecież tzw doksologia – KLIK, bardzo znana modlitwa, którą odmawia się podczas mszy katolickiej na zakończenie Modlitwy Eucharystycznej (nie wiem, dlaczego łaciński zaimek wskazujący „ipse” zastąpiono słowem „Chrystus”). Protestanci odmawiają także doksologię na zakończenie modlitwy „Ojcze nasz”.

No dobrze… Ale miało być o chwaleniu życia:-) Autorka przypomina tu cytowany w tytule hymn pochwalny Magnificat z Ewangelii. I jak bardzo podnosi ją na duchu. W tym miejscu jedno mnie zastanowiło. Pojawia się takie ciekawe zdanie: chcę chwalić Boga (życie) tak samo intensywnie, jak przynoszę mu swoje zmartwienia. Czyżby zdawała sobie sprawę z pewnego deficytu? Że częściej przychodzi z troskami niż wznosi uwielbienie… I może tu tkwi punkt ciężkości związany z ludzkim nastawieniem? Więcej się żalimy niż chwalimy;-) To może mieć przecież i odzwierciedlenie w spotkaniach z ludźmi. Zadręczamy ich swoimi problemami czy podnosimy na duchu dodając otuchy…

Chwalenie życia to ciekawy świat. Oddaje moje dobre nastawienie. Stanowczo zbyt rzadko to robię. A przecież ciągle jest za co… Może stanie się to dobrym zwyczajem albo rutyną? Powtarzającą się codziennie celebracją?

No bo, jak często chwalę życie;-)

Pozdrawiam

Ceramik

13 myśli na temat “Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy Łk 1, 46

  1. Właśnie. Napisałeś „mamy deficyt radości”. I to prawda. Czasy nas radośnie nie nastrajają. Ale właśnie na przekór, bo przekora leży w naturze ludzkiej ten czas adwentowy jest dookoła radosny.
    A przynajmniej stara się być radosny.
    I nie ma on nic wspólnego z religijnym radosnym oczekiwaniem. Sklepy są jakby ciekawiej udekorowane, miasta nigdy chyba nie były takie świąteczne, a my staramy się jednak wytworzyć wokół siebie i najbliższych ten czar świąteczny z dzieciństwa. Czy nam się to udaje? Jednym tak, innym gorzej. Jak w życiu
    Jednak przynajmniej się staramy. I starajmy się. Uściski

    Polubione przez 1 osoba

    1. Tak… Bo to nadchodzi Xmas (Christmas), który już właściwie z Bożym Narodzeniem nie ma nic wspólnego… Raczej twór popkultury niż religii;-) W Niemczech trudno o kartkę z „Jezuskiem”, szybciej znajdziemy bałwanka, reniferka itd… Oczywiście Mikołaj występuje jako ten „Coca-Colowy czarodziej”, z biskupem z Myry nie ma nic wspólnego;-) Przyznam się, że wiele rzeczy mnie śmieszy, ale nie mówię tego głośno;-) Zawsze więcej powodów do radości;-);-);-)
      Odwzajemniam uściski.

      Polubione przez 1 osoba

  2. Od zawsze wiadomo , że śmiech to zdrowie ale teraz mamy takie czasy, że radość jest w nas gdzieś zagubiona. Staliśmy się za bardzo skupieni na tym, na co nie mamy wpływu, czasami jesteśmy wręcz niepogodzeni zupełnie z tym, co się dzieje, pełni wewnętrznych sprzeczności i zmagania z samym sobą… Ale podobno jesteśmy zaprogramowani na zmartwienia. To jest częścią naszego prymitywnego mózgu, który chroni nas przed niebezpiecznymi sytuacjami. Zatem człowiek musi cierpieć, bo inaczej nigdy nie nauczy się doceniać szczęścia. …Najlepiej żyć chwilą – tu i teraz. Cieszyć się tym co jest 🙂 . Aktualnie przerabiam to…..bo lubię się uśmiechać . Pozdrawiam

    Polubione przez 1 osoba

    1. No właśnie… Jestem ciekaw, czy to pewne ewolucyjne zaprogramowanie czy jedynie kulturowa inklinacja (jak niżej pisze Lechu o Amerykanach;-)… W Niemczech przy kasie zawsze życzy nam się z uśmiechem miłego dnia (ogromnie rzadko słyszę to w Polsce)… Pewnie i optymizm może być różnie „wyryty” na naszych matrycach;-) Ale to prawda – gdybyśmy nie znali tej drugiej strony, pewnie i nie potrafilibyśmy się weselić;-)

      Polubienie

      1. Kiedyś przeczytałam, ze Polacy uchodzą za najmniej uśmiechnięty naród. Trudno było mi się z tym pogodzić więc postanowiłam sama się przekonać i przeprowadzić „badania” w tym temacie. 🙂 🙂 Zaczęłam więc bacznie przyglądać się swoim rodakom z nadzieją, że jednak obalę to twierdzenie. Zaczęłam od siebie i na cały dzień „przykleiłam” sobie uśmiech …w pracy miałam akurat dużo chodzenia po mieście, po różnych „poważnych” instytucjach (Sąd, Urząd Miasta) . Bacznie obserwowałam ludzi w autobusie, na głównej ulicy mojego miasta, w galerii handlowej, w pracy, ,w ogródkach kawiarnianych, i w windzie… patrzyłam w oczy, prowokowałam uśmiechem….I co się okazało -odpowiadało uśmiechem niewielu (głównie byli to obcokrajowcy 🙂 ), część patrzyła na mnie dziwnie …a jeden „gość” powiedział: „co się tak śmiejesz jakby było z czego” 🙂 🙂 ((pisałam kiedyś nawet tutaj o tym) dawno to było, 10 lat temu ….Miłego wieczoru (uśmiecham się ) 🙂

        Polubione przez 1 osoba

      2. Ciekawe badania… I bardzo odważna byłaś;-)
        Pamiętam próbowałem kiedyś w Polsce w autobusie uśmiechać do pasażerów… I też zostałem źle zrozumiany;-) Więcej nie próbuję…
        Tobie też miłego dnia (z uśmiechem) 🙂

        Polubienie

  3. Miałem kiedyś szefa, który wiele lat pracował w USA.
    Jedną z pozostałości było to, że ilekroć pozdrowiono go typowym – how are you?
    Odpowiadał zawsze entuzjastycznie – excellent, wonderful.
    Australijczycy byli na ogół bardziej powściągliwi: OK, fine.
    Rozmawiałem kiedyś z nim na ten temat – powiedział mi, że w USA jeśli ktoś odpowiedziałby tak mdło i niewyraźnie, wzbudziłby podejrzenie, że ma poważne problemy psychiczne.
    Czyli ludzie zaprogramowani na radość.
    Spotykamy to zresztą w wielu punktach usługi, sprzedawcy promieniują optymizmem.
    A co gdy wracają z pracy do domu?

    Polubione przez 1 osoba

    1. „Gdy wracają do domu” – potrzebują pewnie resetu od nadmiernej radości;-)
      Trudno powiedzieć, gdzie leży tego przyczyną… W naturze, w mentalności? Ale przecież my też się zmieniamy przenosząc się do innego środowiska… Trudno powiedzieć jak zachowywałby się polakdogorynogami@ albo ceramik@, gdyby pozostali w Polsce;-)

      Polubienie

Dodaj komentarz