Wiejska ludowa religijność jest dziś często wyśmiewana, kojarzona z hipokryzją i życiem na pokaz. Ale jest w niej rytm życia, który odmierza(ł) czas. Swojego rodzaju autentyczność, która może zaćmić współczesne wyobrażenia świata. Moja wioska tu też była specyficzna. Jest tak mała, że nigdy tu nie było samodzielnej parafii. Była zawsze filią oddalonej o kilka kilometrów parafii Trójcy Przenajświętszej. Obok mojego domu rodzinnego stała maleńka kaplica św. Jana Nepomucena. Tam całe stulecia gromadzili się ludzie na nabożeństwach majowych, różańcu w październiku, Drodze Krzyżowej i Gorzkich Żalach w Wielkim Poście… Modlili się sami na świeżym powietrzu, bo kapliczka była mała, nie było księdza. Jedna z kobiet prowadziła modlitwę. Gdy umierała, następna przejmowała jej zadanie. Dopiero w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia przebudowano salę weselną na większą kaplicę, w której można było usiąść. Ksiądz zaczął przyjeżdzać dwa razy w tygodniu.
Najbardziej pamiętam procesje na polach z okazji tzw Dni Krzyżowych. Mężczyźni nieśli krzyż z przepasaną stułą, symbolizujący Zmartwychwstałego. Śpiewano długą Litanię do Wszystkich Świętych. Było kilka stacji, na których zatrzymywano się, by wznieść odpowiednie modlitwy. Część odmawiano po morawsku. Nigdzie nie zapisane, odtwarzane z pamięci, odeszły w niepamięć wraz z ludźmi, którzy je pamiętali. W dali widać było zieleń lasu, pachniało świeżo skoszoną koniczyną, a na polu rozlegało się wołanie: Svati, svati a nesmertelni… Ludzie rzewnym śpiewem błagali o pomyślność…
Dzisiaj to wszystko wydaje się już nierzeczywiste. Odeszłe. I zapomniane. Ale we mnie ciągle tkwi jakimś atawistycznym wspomnieniem. Czy tak łatwo to wszystko skreślić? Czy tak łatwo powiedzieć, że Ci ludzie się mylili i tkwili w zakłamaniu? A może to my i nasz świat usiłuje ciągle uprawdopodobnić swoją egzystencję i skreśla to, co było? Idziemy mrokiem po omacku udając, że niesiemy światło…
Pozdrawiam
Ceramik
„Czy tak łatwo powiedzieć, że Ci ludzie się mylili i tkwili w zakłamaniu? ”
Nie, ci ludzie żyli w prawdzie, w zgodzie z tradycją i otaczającą ich naturą.
Rzecz w tym, że… prawda (społeczna) ma krótkie nogi i ta sprzed 40+ lat dostała zadyszki.
Natomiast prawda obecnego świata… w sytuacji upadku religii i braku silnej więzi społecznej pozostaje szukać jej w mediach społecznosciowych lub u psychologa.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W punkt;-)
PolubieniePolubienie
Drogi Ceramiku ,czytam Cię ale nie komentuję.To co opisujesz dzieje się nadal ,dla mnie to jest piękne.Jezyk morawski dalej funkcjonuje, mieszkańcy uczą swoje dzieci ,moja babcia była też Morawianką.Nie wiem czy kojarzysz „Osternreiten”, te wyścigi i procesje konne są co roku w drugie święto Wielkiejnocy.Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Cieszę się, że jeszcze jest pielęgnowana tradycja języka morawskiego…. Oczywiscie, że znam „Osternreiten”;-) Bywałem dawno temu na nim w Bieńkowicach i Pietrowicach Wielkich…
Ale już dawno nie słyszałem morawskich modlitw… Stąd moje (rzewne) wspomnienia. Pozdrawiam gorąco moją krajankę;-)
PolubieniePolubienie
No popatrz jaki swiat mały.Tez do Bieńkowic jeździłam, mam 8 km.Morawski język króluje w Borucinie, Krzanowicach, tam też skubią pierze i śpiewają morawskie pesniczki.Tamtejsze chóry maja w swoim repertuarze piosenki morawskie a i na zabawach też śpiewają.Pozdrawiam.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Gdy napisałaś o tych 8 km, zacząłem się domyślać skąd możesz być;-);-);-)
Bardzo się cieszę z tego, co piszesz. Skubanie pierza… Mhmm…. Zatem ktoś to jeszcze robi;-) NIe chodzi o samą czynność, ale o wszystko to, co się dzieje …przy okazji;-)
W tym blogu często odwołuje się do rodzinnych stron (zwłaszcza z przeszłości). Będzie mi ogromnie miło, jeśli też zabierzesz głos i napiszesz coś od siebie. Serdeczności.
PolubieniePolubienie
Cudowny klimat wprowadziłes Ceramiku. Te litanie przy kapliczce.
Skojarzyło mi z kilkoma książkami o tamtych historycznych już czasach. Nie było w tym nic fałszywego a szczera dziecinna wiara.
Niestety my już jesteśmy przez świat w który weszliśmy jej pozbawieni. Uściski na dobry tydzień Ceramiku
PolubieniePolubione przez 1 osoba
No właśnie… Zostaliśmy tego w jakiś sposób pozbawieni. Ciekawie to ujęłaś;-) I bardzo mnie to znowu zastanowiło.
Tobie też miłego tygodnia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kurde..aż chciałoby się cofnąć do tych czasów…;)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Może kiedyś wrócimy do swoich najwspanialszych chwil życia;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja te procesje I litanie pamietam z dziecinstwa doslonale….I jak strasznie mnie nudzily;) Nie bylam w stanie zrozumiec sensu, juz jako mala dziewczynka;) Ale odpusty uwielbialam:) I obwazanki na sznurku;)
PolubieniePolubienie
Mnie procesje fascynowały. Zwłaszcza te na polach, wsród przyrody. Do dzisiaj świetnie je pamiętam;-)
PolubieniePolubienie