Zamykam tygodniową produkcję w pracy. W okresie wakacyjnym nie ma systemu ciągłego, ale pracujemy od poniedziałku do piątku. Trzeba sprawdzić, czy wszystkie maszyny są w tzw serwice-fazie. Muszą przepompowywać masę ceramiczną, bo inaczej ma ona tendencję do zastygania. Roboty „odpoczywają” w tzw pozycji domowej (home position). Nie słychać szumu przełączania pneumatycznych wentyli… Zagaduję stróża, który pojawia się stąd ni zowąd… Opowiada mi o fabryce papieru, w której też od czasu do czasu „stróżuje”… Tam produkcja od ponad roku nie nadąża… Ma to związek z pandemią, bo zapotrzebowanie na różnego rodzaju jednorazowe chusteczki czy ręczniki jest ogromne…
Anna Ciarkowska w swoich Dewocjach zbudowała ciekawy świat polskiej wioski. Z jednej strony przedstawia siebie jako niepasującą, obcą do tego środowiska. Z drugiej zaś jest z nim „organicznie” związana. Całość ma kształt specyficznej spowiedzi. Tak jakby autorka opowiadała o swoich przeżyciach w konfesjonale. Przyznam się, zawsze zadziwiają mnie trochę kolejki przed spowiedzią w polskich kościołach;-) Nie można tego zobaczyć w niemieckich. Tu dwa razy do roku proboszcz organizuje tzw nabożeństwo pokutne i prawie nikt nie zadręcza się tradycyjną spowiedzią. Napisałem „prawie nikt”… Zerkam bowiem do ogłoszeń parafialnych tutejszej parafii i widzę, że w każdą sobotę od 8-ej do 9-tej proboszcz czeka w konfesjonale. Przychodzą zwłaszcza ludzie starsi, którzy przyzwyczaili się całe życie do tego typu zabiegów. Pamiętam za to jeden konfesjonał w kościele w Holandii, który zamieniono w schowek na przybory do sprzątania. Ten chyba nie był używany;-)
Spowiedź uszna weszła w życie Kościoła w VI w. za sprawą mnichów iroszkockich. Nie jest żadnym dogmatem, ale właściwie „dobrym zwyczajem”. Podejrzewam, iż wówczas była potrzeba rozmowy z człowiekiem wykształconym. Coś w rodzaju „terapii”. Na pewno mnisi byli wówczas takimi ludźmi (nielicznymi, którzy potrafili czytać;-). Przez wieki się to sprawdzało. Pytanie, czy dzisiaj, kiedy mamy „od groma” różnej maści terapeutów;-) Nie wydaję tu jakieś negatywnej oceny spowiedzi usznej, ale raczej zadaję pytanie, czy po drugiej strony kratek znajduje się kompetentna osoba w tym zakresie;-) Czy może nie trafimy na przykład na kogoś zupełnie przypadkowego?
Ciarkowska we wspomnianej książce naznacza „wioskowy” autorytet proboszcza. Tego autorytetu w zasadzie nikt nie może podważyć. Nawet ona jako „obca” musi się z nim mierzyć. Oczywiście można w tym momencie „wieszać psy” na tego typu autorytetach z tzw odgórnego nadania;-) I wiele racji będą mieli ci, którzy w tym miejscu wybiorą przyjaciela, osobę, której ufają. I właśnie jej wolą się zwierzyć…
Mnisi iroszkoccy byli wędrownikami, pielgrzymami. Zjawiali się w danej wiosce bardzo rzadko. Tym bardziej byli oczekiwani… Wzrastała ich powaga i pewnie byli dla tych prostych ludzi swego rodzaju „urzędem”. Ich wizyta i „odpuszczenie grzechów” było specjalnym wydarzeniem. Dzisiaj raczej na to nie zwracamy uwagi. Przecież jesteśmy mądrzy i oczytani… Również jeśli chodzi o sprawy naszego ducha… Znamy się na Biblii czy duchowości, bo przeczytaliśmy jakiś tam artykuł w Wyborczej… I to nam przecież wystarcza;-)
Przypomniał mi się pewien żart związany z cyklem kawałów „przyszła baba do lekarza”… Otóż przybyła pani wymienia wszystkie swoje dolegliwości i na końcu wydaje diagnozę (bo przeczytała w internecie). Zdegustowany lekarz, pyta ją, dlaczego właściwie do niego przyszła. A ona na to:
– Przecież sama sobie nie wypiszę recepty.
😉
Proszę nie traktować tego wywodu jako obrony spowiedzi;-) Ona właściwie posłużyła mi jako pewien wzorzec i przykład. Raczej ku zastanowieniu, jak nasz świat daleko odszedł od rzeczy, które kiedyś były oczywiste. I wydaje mi się, że w „Dewocjach” pojawia się tego typu napięcie. Jakąś tęsknota za kolejnym światem, który już odszedł zapomnienie…
Pozdrawiam
Ceramik
Pamietam spowiedzi w okresie szkoły podstawowej. Za każdy razem było to sporo przygotowania, nerwów i na koniec cudowne poczucie lekkości.
Potem przyszły czasy gdy odeszła mnie ochota na wyznawanie grzechów.
Potem sprawy się unormowały i od czasu do czasu pukałem do konfesjonału.
Jedna spowiedź miała humorystyczny przebieg…
Starałem się zachować spory dystans, ale mimo to słyszałem wyraźnie spowiedź osoby przede mną – spowiadał się z nałogu gry na wyścigach. Trwało to długo, wreszcie przyszła moja kolej. Ksiądz wyraźnie nadal przeżywał poprzednią spowiedź, nie słuchał tego co mówiłem. Skończyłem… ksiądz ocknął się – jako pokutę… odmów 3 Zdrowaś Maria… na wyścigi.
To ostatnie to był oczywisty powrót do poprzedniego grzesznika, ale mnie bardzo się spodobało.
Odmówiłem pokutę więcej niż 3 razy bo nie byłem pewien czy odmawiam w wyścigowym tempie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Na wyścigi;-)
Przypomniało mi się, że słyszałem (chyba na Jasnej Górze) jak pewien zakonnik prowadził różaniec. Odmawiał pierwszą część „Zdrowaś…” na …jednym oddechu.
Może to właśnie był sposób „na wyścigi” 😉 😉 😉
PolubieniePolubienie
Pierwsza spowiedź, może jeszcze druga, była dla mnie sporym wydarzeniem. Największym problemem było powiedzieć jakieś grzechy, bo jako dziecko cóż to mogą być za grzechy, nawet się nie przeklinało w tamtych czasach;))). Zresztą na przykładzie bratanka, widzę ze ten problem jest nadal aktualny przy pierwszych spowiedziach;))
Taka prawdziwa spowiedź przed samym soba na przykład, kazdemu od czasu do czasu by sie przydała;)). Tylko nie każdy ma ba tyle odwagi i jest szczery ze sobą az do bólu;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pamiętam, że na początku pisałem grzechy na kartce (którą potem wrzucałem do pieca) i uczyłem się grzechów na pamięć, by żadnego nie zapomnieć;-) 😉 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
A w Italii mają specjalną listę grzechów. I też takiej staroświeckiej spowiedzi prawie się nie widzi. Może starsza generacja przed Wielkanocą. I dla Polaków polski ksiądz.
A czy wiesz, że Włosi z grzechu zdrady małżeńskiej się nie spowiadają. To tutaj nie podpada pod spowiedź. Nie zalicza się do grzechów.
I uważają, że skoro nie zabili, nie okradli, to grzechów nie mają.
Taki bezgrzeszny naród. Uściski
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mhmm… Zaskoczyłaś mnie z tą zdradą… Myślałem, że tu dominują Francuzi;-)
Na Kubie zaś kradzież jest objawem sprytu i nikt nie widzi w tym nic złego:-) Podobnie zresztą było u nas z „wynoszeniem” z zakładów pracy za PRLu;-) Chyba każdy naród ma tu swoje za uszami;-)
Więc masz to szczęście żyć wśród bezgrzesznych ludzi;-);-);-)
Uściski weekendowe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W Australii temat spowiedzi trafił do aparatu sprawiedliwości przy okazji Komisji d/s naduzyć seksualnych. Konkretnie chodziło o tajemnicę spowiedzi.
Sprawa jest pokręcona – po pierwsze tajemnica spowiedzi to raczej kwestia tradycji niż zasad wiary, po drugie – wątpliwe jest czy grzesznicy wyznają szczerze grzechy jesli będą wiedzieć, że spowiednik poleci na policję z donosem, po trzecie – generalnie spowiednik nie wie kogo spowiada więc co ma donieść? Jakiś facet, którego nie znam, powiedział mi że miał seks z nieletnią – czy to zadowoli policję?
Niezależnie od powyższego i sprzeciwu władz kościelnych wprowadzono prawo, że za zatajenie spowiedzi, spowiednik podlega karze do 3 lat więzienia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ciekawe…
Podobno w krajach skandynawskich obowiązkiem jest donieść na sąsiada, gdy zatrudnia kogoś na czarno i ma się prawo wglądu w jego zeznanie podatkowe;-)
Co do tajemnicy spowiedzi… Podejrzewam, że podobnie sprawa wygląda, gdy przyjaciel w zaufaniu opowie nam, że uczynił coś złego… Jak wtedy się zachować? Czy porządek prawny ma prawo ingerować w takie sprawy? Mhhm… Sprawa dyskusyjna…
PolubieniePolubienie
Daje radę dźwigać swoje grzechy ,😄 spowiedź do ucha – kolejny „wymysł” kościoła. Poza tym spowiedź przy konfesjonale czy nie stała się dla człowieka lekkim sposobem na rozgrzeszenie złych uczynków ?Powiem-wyklepie- bez głębszej analizy i zadumy. I po sprawie. Za pośrednictwem człowieka (grzesznego wielce) mam mieć odpuszczone grzechy? To ciekawe 😄
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak na wymysł… To bardzo stary… Ma jakieś piętnaście wieków;-)
Nie oceniam więc… Bo cóż mogę z perspektywy tych moich paru dziesiątków lat:-)
W Heraklionie na Krecie widziałem kiedyś, jak młody człowiek płakał na stojąco przed popem (w prawosławiu nie ma konfesjonałów i spowiedź tak właśnie się odbywa), więc chyba coś tam ważnego się działo… I nie wiem, czy było „lekkim sposobem”…
W sumie więc trudno mi powiedzieć, co jest lepsze… Czy płacenie za terapię u modnych psychologów grubą forsą? Czy opowiedzenie przyjacielowi? A może dźwiganie samemu, tak jak piszesz…
Chyba każdy musi znaleźć swój własny sposób;-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba