Poczniecie siano, zrodzicie słomę… Iz 33, 11

Pewność siebie i ogólnie pewność ma bardzo kruche podstawy. Gdy pisałem ostatnio o ciekawym nastawieniu naszej cywilizacji do podkreślania pewności i nadawania jej cech wręcz ostatecznych, przypomniały mi się dawno temu czytane książki Michaela Gazzanigi. To naukowiec, który od lat zajmuje się ludzkim mózgiem i chyba napisał najciekawsze książki na ten temat. Tu myślę zwłaszcza o „Die Ich Illusion. Wie Bewusstsein und freier Wille enstehen” („Iluzja Ja. Jak powstaje świadomość i wolna wola”) Wypada trochę przybliżyć jego badania. Wszystko zaczęło się od epileptyków czyli chorych na padaczkę. W latach 60-tych pojawił się okrutny (z dzisiejszego punktu widzenia) sposób ich leczenia. Przecinano chirurgicznie w mózgu spoidła  między dwoma półkulami. W wyniku tego chorzy nie mieli tak intensywnych ataków, ale niestety pojawiły się skutki uboczne. Np byli tak zdezorientowani, że w tym samym czasie jedna ręka otwierała klamkę drzwi a druga ją zamykała. Stali się również doskonałym materiałem do badań. Na ich podstawie Gazzanigi sformułował swoje tezy na temat „mózgowego interpretatora”. Otóż w skrócie mówiąc prawa półkula naszego mózgu odpowiedzialna jest bardziej za odczytywanie doznań zmysłowych natomiast lewa jest swoistym „interpretatorem”. To tam powstaje przekonanie, że wszystko wokół nas jest logiczne. Można też powiedzieć, że tam również tworzy się specyficzna iluzja na temat …nas samych. Na przykład to wszystko, co nasza kultura zamknęła w pojęciach: świadomość, wolna wola, poczucie indywidualności…

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo w tym momencie cały nasz pogląd na temat rzeczywistości staje się bardzo kruchy. Nie chcę pisać, że jest …iluzją, której potrzebujemy, by wszystko stało „na swych własnych nogach”. Każda literka napisana na tym blogu służy temu, abym przekonał samego siebie, że jest jak jest;-)

I patrząc pod tym kątem dostrzegamy, że wszystkie nasze wielkie idee to tak naprawdę kolosy na glinianych nogach… Czy mają większą wartość niż sen;-)? Bo właściwie nic nie musi być tak, jak to sobie wyobrażamy… Nie chcę w tym momencie nic obalać, bo przecież to, co by powstało, miałoby dokładnie taką samą wartość;-)

Dawno temu wspominałem o Tomaszu z Akwinu, który w jakimś przypływie rozpaczy postanowił spalić wszystkie swoje dzieła, uważając je za słomę… Współbracia ledwo go powstrzymali. Z drugiej strony widzimy jak nasz „interpretator” jest wspaniały. Stworzył niezapomniane dzieła. To, czym napełniliśmy ten świat, ma naprawdę wartość jedyną w swoim rodzaju. Nasza „słoma” jest bardzo interesująca…

I w ten optymistyczny sposób kończę rozważania na temat pewności… Bo zawędrowałem chyba bardzo daleko:-)

Pozdrawiam

Ceramik

Reklama

7 myśli na temat “Poczniecie siano, zrodzicie słomę… Iz 33, 11

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s