Jeden świat zjada drugi świat… Inwazja obcych… Wytrzebienie… Takie słowa przychodzą na myśl, gdy czytamy historię podboju Imperium Azteków przez Hernána Cortésa albo Inków przez Francisco Pizarro. Wspominałem nieraz, że pracuję z Hiszpanem, który ma żonę Meksykankę. W jej rysach widać delikatne indiańskie, azteckie ślady… Te dwa światy stanęły kiedyś naprzeciwko siebie… I gdy dzisiaj próbowalibyśmy wyobrazić sobie przybycie kosmitów, warto sięgnąć do historii konkwisty…
Aztekowie po raz pierwszy spotkali się z nieznanym ludem, gdy Cortés wylądował na brzegu oceanu. Zobaczyli białych przybyszów z obrośniętymi twarzami, którzy musieli straszliwie cuchnąć po paromiesięcznej podróży. W opisach pojawia się zdanie, że gdy prowadzono ich do władcy Azteków – Montezumy, okadzano Cortésa i jego towarzyszy kadzidłem. Przybysze myśleli, że Indianie mają ich za bogów. Nic podobnego – Aztekowie podobno nie mogli znieść smrodu Hiszpanów…
Wszystko wynikało z niewiedzy. Indianie nie znali przybyszów. Byli dla nich kimś niewyobrażalnym. Dzisiaj mogłoby to służyć za gotowy scenariusz do filmu sf. Jakie myśli rodziły się w ich głowach? Zdumienie, strach, ciekawość… Nie trwało to zbyt długo. Prawdziwe zamiary przybyszy wyszły na jaw. W ciągu stulecia po wylądowaniu Hiszpanów autochtoniczna populacja Ameryki skurczyła się o prawie 90 procent. Czy to była cena za naiwność? A może za niewiedzę?
Dzisiaj w Ameryce Południowej mówi się po hiszpańsku, wyznaje się religię przybyszów i szerzy …europejską kulturę… Ślady po Aztekach czy Inkach to ledwie zachowana egzotyka. Wcześniej całe tysiąclecia pielęgnowano inną tradycję. Wystarczyło sto lat, by ten świat się skończył…
Spróbujmy to odnieść do nas samych. Nasza cywilizacja też może zniknąć szybciej niż się spodziewamy. Może tego nawet nie odczujemy… A może to będzie dla nas dotkliwe i bolesne?
Młodsza córka jutro wyjeżdża do Zürichu. Rozpoczyna jej się sesja. Gra mi jeszcze coś na pianinie. Pytam co to? Joe Hisaishi, Howl’s moving Castle – muzyka z filmu anime – KLIK. Czy to jeszcze japońska muzyka? Chyba już nie… Albo przynajmniej mocno zeuropeizowana… No tak, nasza kultura i tam …zamoczyła swoje palce;-) Albo wszystko się przemieszało;-)
Pozdrawiam
Ceramik
Ładny ten utwór! A czasy… zmieniają się – nic na to nie poradzisz. Różnice pokoleniowe tez występują w krótszych odstępach czasu. Mój kolega biurkowy to już inne pokolenie…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ładny;-) Podobno w wykonaniu Japończyka z YouTube’a są dwa błędy. Ale ja ich nie słyszę:-) Córka jest perfekcjonistką… Będzie mi brakowało jej gry… Prawdopodobnie zostaje w Zürichu do marca…
Tak… Inne pokolenie żyje już w innym świecie… Nawet nie trzeba Cortésa czy Pizarro, być się o tym przekonać:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I mieszaja się geny i kultury i cywilizacje;))). Fajne mieszanki z tego mogą wyjść;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Wspomniany Hiszpan ma trzy córki… Mieszanki meksykański-hiszpańskie.,.. Śliczne… Jedna w jedną:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Jeden świat zjada drugi świat… Inwazja obcych..”
W Australii obchodziliśmy 3 dni temu Australia Day, który obchodzony jest równie oficjalnie przez Aborygenów jako Invasion Day.
Myślę jednak, że inwazje nie są sobie równe.
Anglicy przyjechali do Australii bez zamiaru „zjadania” kogokolwiek, przyjechali z poczuciem, że jest to ogromny ląd, na którym zmieści się około tysiąca skazańców. A dalej potoczyło się już zgodnie z prawami natury.
Zastanowiło mnie to ostatnie – prawa natury.
Tak jest, natura, ta sama o którą tak sie teraz troczczymy, nie znosi próżni. Nie tylko ludzie, każde żyjące stworzenie wpycha się tam gdzie znajduje warunki dobre do rozwoju. Dotyczy to nawet istnień tak efemerycznych jak wirusy.
Poczułem ulgę – a więc człowiek nie jest jakimś zdegenerowanym przypadkiem. Tylko potrafił stworzyć sobie lepsze środki transportu.
Pojawiają się obawy, że czeka nas może inwazja przybyszy z kosmosu.
Póki co to MY najeżdżamy Księżyc i planety i zdecydowanie istotnym argumentem są względy narodowe i militarne. Czyli gorzej niż za czasów Kolumba czy kapitana Cook’a
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Może w Australii tak to nie wyglądało (chociaż niektóre źródła podają, że liczebność Aborygenów spadła o 90 procent). Ale już sąsiadująca Tasmania zapłaciła wysoką cenę…. Ostatnia Tasmanka czystej krwi – Truganini – zmarła pod koniec XIX w. Podobnie niewesoły los spotkał Maorysów na Nowej Zelandii…
Co do Księżyca (i w przyszłości może Marsa)… Masz rację… To my dalej najeżdżany;-)
PolubieniePolubienie
Świat nie stoi w miejscu, cały czas coś się dzieje i miesza, niezależnie od tego, czy tego chcemy, czy nie. Z naszej perspektywy czasem jest to idylla, częściej dramat… Świata nie zmienimy, musimy zmieniać siebie. Zmienić (na różne sposoby) po to, aby czuć się – w psychologicznym sensie -dobrze (szczęśliwie?) . Już kiedyś tu pisałam że, od dziecka mam w głowie powiedzenie mojej cioci -prababci: „nie takie cywilizacje ginęły” – zatem jestem przygotowana 🙂 …pozdrawiam
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oczywiście, że nie stoi w miejscu… I zastanawiające jest, że tak długo w …ofensywie byli biali Europejczycy… Dzisiaj wydaję się, że ta energia słabnie… Widzimy raczej naciski z innej strony… W Niemczech przede wszystkim z Bliskiego Wschodu…. W mojej firmie wraz z Nowym Rokiem zatrudniono 14 nowych pracowników (w tym 9 Syryjczyków, 4 Afgańczyków i 1 Bośniaka) Wymowne, nieprawdaż:-)
PolubieniePolubienie
Migracja z Syrii, Afganistanu to akurat rezultat nadmiaru energii Europejczyków i mieszkańców USA pochodzenia europejskiego.
PolubieniePolubienie
A tak… Wywołać wojnę (zwłaszcza nie na swoim terenie) to sławna amerykańska specjalność.
PolubieniePolubienie
I tylko żal naszego świata. Osobistego. Bo ten też ginie. Stopniowo, ale nieodwracalnie. Spokojnego weekendu i odpoczynku
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W jakiś sposób ginie… Wraz z nami i naszymi bliskimi…I całym pokoleniem…
W sumie taki los wszystkich światów:-)
Odwzajemniam życzenia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba