I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową… Ap 21, 1

W zgodzie z sobą. Przy omawianiu całego cyklu „Aniołów” –KLIK- gdzieś tam między wierszami ten temat się pojawiał. Był ubrany w nasze europejskie postchrześcijańskie myślenie. Warto jednak pokusić się o pewne dopowiedzenie.

Na pewno nieraz zastanawia nas, co ma większy priorytet – proponowany wzorzec (związany z jakąś propozycją duchową czy religijną) czy nasze indywidualne przeświadczenie. Odpowiemy od razu – oczywiście, że to drugie. Chcemy być przede wszystkim w zgodzie z samym sobą. Nie znosimy sztucznych nasadek, masek, wytycznych, wzorców, z którymi się nie zgadzamy. Na pewno jednak spotkaliśmy się z tym, że ktoś nagle zmienia swoje życie. Zaczyna z afektacją opowiadać o nowych ludziach, których poznał, o świecie który „nagle się przed nim otworzył”. Dowiadujemy się z jego opowieści, że jest coś takiego jak „ciało astralne”, „czakry energetyczne” czy „duszewność” (ostatnio zaskoczył mnie tym ktoś, kto wszedł w środowisko kościoła zielonoświątkowego).

Spływają do Europy od lat propozycje związane np z orientalnymi „ćwiczeniami” duchowymi. Joga, medytacja transcendentalna, tai-chi… Wypłynęły one z tradycji religijnej hinduizmu, buddyzmu czy konfucjanizmu. Mimo wszystko nie są związane z naszą kulturą i nie do końca potrafimy je zrozumieć. Oczywiście jest też obecna tradycja duchowa związana z chrześcijaństwem. Trochę …zaśniedziała i oczywiście dzisiaj nie za bardzo popularna. Łatwiej przecież powiedzieć kolegom w pracy, że chodzę na jogę a nie na medytację benedyktyńską:-) To drugie zabrzmiałoby trochę obciachowo. Oczywiście nie mówimy tu o jodze jedynie jako o pewnych zestawach ćwiczeń fizycznych, ale o wskazaniach głębiej związanych ze sposobem życia, przepływem „wewnętrznej” energii itd itp… Podobnie zresztą rzecz się ma, gdy zasłoni człowiekowi siebie religia i ideologia. Gdy to ona stanie na pierwszym miejscu. A człowiek utknie za fasadami przepisów, technik, matryc… Dawno temu cytowałem mistrza duchowości de Mello – KLIK, który mówił, że źle pojmowana religia stanie się przeszkodą w rozwoju. Bo człowiek utonie w wypełnianiu technik, zatraci się w formułach i …zaśnie zapominając o samym sobie.

Wróćmy jednak do naszego priorytetu. Czy propowane wzorce go nie zakłócają? Czy stosując punkt po punkcie wymagania nowej „wiary” nie zatracamy samego siebie? Czy jesteśmy dalej sobą czy już …kimś innym;-). Słyszymy przecież, że nagle ktoś przestaje jeść mięso, codziennie poświęca się medytacji, co wtorek idzie na kółko biblijne, rusza na rynek miasta, by opowiadać o swojej nowej religii albo diametralnie zmienia swoje poglądy…

Oczywiście są i tacy, którzy powiedzą, że każda postawa religijna nie służy rozwojowi człowieka, bo jest zaprzeczeniem człowieczeństwa (skrajny ateizm). Skutkiem czego człowiek musi się ciągle okłamywać. Utonął w bałwochwalstwie i nie ma dla niego ratunku, dopóki nie wyzwoli się ze wszelkich znamion religii.

Nie idę tak daleko… Zabrania mi tego mój sceptycyzm… I mimo wszystko jakieś poszanowanie dla człowieka, który (za Mircea Eliade) od wieków jest homo religiosus (czyżby też od wieków się mylił? 😉 Nie wiem, czy jest jedna odpowiedź. Na pewno każdy z was ma tu też własne przemyślenia… Nie ulega jednak wątpliwości, że człowiek jest fenomenem. Potrafi ni stąd ni zowąd zrezygnować z siebie, ze swojego życia i rozpocząć coś nowego… Pytanie – czy dalej jest sobą?;-)

Pozdrawiam

Ceramik

Wysłano ze smartfonu Sony Xperia™

9 myśli na temat “I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową… Ap 21, 1

  1. Pytania można mnożyć…
    Czy Człowiek dalej jest sobą pod wpływem leków?
    Czy jest sobą będąc tak słabym, że wpada w nałogi?
    A jeśli jest pod silnym wpływem drugiej osoby- czy jest sobą?
    Niektórzy są bardziej, inni mniej podatni. Już tacy jesteśmy. Zawsze jesteśmy sobą, nie zawsze tylko dostrzegamy wszystko to, co widzą inni. Warto jest mieć oczy szeroko otwarte.

    Polubione przez 2 ludzi

    1. Dokładnie;-)
      To też podobne i bardzo ważne pytania. Dobrze że je zauważyłaś.
      „Zawsze jesteśmy sobą”, ale mimo wszystko mówimy „nie byłem (wtedy) sobą”… Zwłaszcza gdy chcemy pomniejszyć swoją odpowiedzialność. Nawet prawo uznaje wpływ afektu;-)

      Polubienie

  2. No właśnie. Bycie sobą. A przecież jesteśmy sobą nawet wtedy kiedy kolejny raz przewracamy swoje życie do góry nogami. Często zmanipulowani. Oczywiście twierdzimy coś innego. To my sami doznalismy objawienia.
    Dookola nas pełno a właściwie coraz wiecej osób nawiedzonych ktorym przyglądam się ze stoickim spokojem osoby mało podatnej na nałogi. A i doswiadczenie z racji wieku ma tu znaczenie. Spokojnego wieczoru w zgodzie ze sobą Ceramiku. 🙂

    Polubione przez 1 osoba

    1. „Osoby nawiedzone”…
      Mhmm… Lubimy w jakiś sposób stygmatyzować takie zachowania. Równocześnie nie powinno (w myśl nowoczesności) przeszkadzać nam np że ktoś chce zmienić płeć. Do maja 2019 transseksualizm był chorobą psychiczną według standardów WHO. Świat się zmienia na naszych oczach;-)
      Dobrej nocy!

      Polubione przez 1 osoba

  3. Nie ma jednej odpowiedzi. Kazdemu sluzy cos innego. wazne, zeby odkryc, co sluzy nam. U jednego bedzie to rozaniec, u innego yoga a jeszcze u kogos wspinaczka po gorach. Ja mentalnie odpoczywam biegajac, ale tylko, kiedy odpowiada mi pogoda i miejsce (na szczescie tych fajnych do biegania mam w okolicy kilka). Tak samo pobyt nad morzem i sluchanie „szumu fal”;)
    Jak zawsze powtarzam, wszystko jest dla ludzi, byle nie szkodzili tym innym (i naturze), najgorsze jest nawiedzone przykonywanie na sile, co jest dobre dla nas. Niech kazdy ma wybor i robi, co chce.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Oczywiście, że nie ma… Moje pytanie jest retoryczne;-) Podpuszczam siebie i …czytelników;-) Może niektórzy chcieliby nas „ustandaryzować” i stworzyć podobno myślące i zachowujące się klony. Wtedy jednak zupełnie nie bylibyśmy sobą:-)

      Życzę miłego biegania;-)

      Polubienie

  4. Wydaje mi się, a wręcz jestem przekonana, że zmieniamy się. Niby każdy dzień może być do siebie podobny i przebiegać tak samo, ale na przeciągu lat widać różnice w nas samych. Nie wiem czemu tak bardzo razi nas to kiedy odwracamy się od tego co mówiliśmy do tej pory, rewolucje życiowe przeprowadzamy, czy inne zdania. Nie zawsze musi to być wstrząs typu „śmierć kliniczna” żeby ludzie ze zrozumieniem, albo przynajmniej wyrozumieniem spojrzeli na zmiany. To że mój wybór, czy moje zmiany nie podobają się innym, albo mają mi je za złe, nie znaczy że mam być ta samą osobą przez dziesięciolecia i nigdy pod wpływem czynników zewnętrznych, czy wewnętrznych nie zmieniać się. Zmiany są wymagane, czasami wręcz wymuszane;)

    Polubienie

Dodaj odpowiedź do ceramik Anuluj pisanie odpowiedzi