Wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie… Łk 18, 5

Czy mamy okazję poczuć panikę naszych przodków przed zarazą? W jakiś sposób na pewno… Byli jeszcze bardziej bezbronni niż my. Nawet nie wiedzieli z czym walczą. Wiedza sprzed 300-400 laty na temat bakterii i wirusów była właściwie żadna. Być może za następnych 300-400 lat nasi następcy (jeśli jeszcze rodzaj ludzki będzie istniał) będą równie z góry traktowali naszą (nie)wiedzę na temat mikrobów. 

W tytule mamy słowa z Ewangelii z przypowieści o natrętnej wdowie. Cały ten akapit komentator nazwał „moc wytrwałej modlitwy”. Jeszcze parę tygodni temu sporo było w Internecie memów wyśmiewających modlitwę i modlących się w intencji ustąpienia zarazy. Wydaje mi się, że jakby tego z czasem dziwnie ubywało. Wraz z pewnością, że sobie poradzimy. Sam jestem sceptykiem wobec wielu „pewników” i „dogmatów”. Ale w moim agnostycznym wątpieniu jest również ujęty sceptycyzm wobec wiary w potęgę ludzkiego rozumu. Scjentyzm i racjonalizm też mają według mnie swoje słabości. Czy da się potęgą ludzkiego rozumu wszystko wytłumaczyć? Na pewno nie… 

I wydaje mi się, że nawet wśród najgłośniej wyśmiewających możliwość istnienia świata nas przekraczającego, zaczynają tlić się jakieś wątpliwości… I już nie są tak przekonani… I już śmiechy-chichy się kończą…

Nawoływania do modlitwy to też według mnie (nawet gdy się w ich skutek nie wierzy) wezwania do ludzkiej solidarności, dodanie sobie otuchy i wyrażenie naszej ludzkiej siły wiary w lepsze jutro. I niech to nas łączy… A nie dzieli…

Pozdrawiam

Ceramik

Reklama

5 myśli na temat “Wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie… Łk 18, 5

  1. nie mam nic przeciwko temu, kazdy niech sie wspiera, jak chce, byle mnie do tego na sile nie wciagac;) Juz mam po kokardki (po korone;) tych wezwan do modlitwy w kierunku mojej (niewierzacej;) osoby.
    Tak czy siek, najwazniejsze, zeby modlace sie osoby robily to w odosobnieniu, a nie hurtowo…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Kiedyś, biorąc udział w niedzielnym nabożeństwie na wsi, modliłam się o deszcz. Początkowo uznałam to za śmieszne, bo przecież prognozy, itd. Potem pomyślałam, że przecież od zawsze, w różnej formie proszono o deszcz. Dołączyłam się. Rolnikom ten deszcz był naprawdę potrzebny. To dodawało otuchy. Łączyło, bo wszyscy mieli to samo pragnienie, wzmacniali własną wiarę w lepsze jutro…. Ale czy deszcz spadł? Nie pamiętam. Miałam wakacje….

    Polubione przez 1 osoba

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s