Oprócz filmów oglądam w telewizji programy kulinarne. Najciekawsze to zawsze te, które wiążą kuchnię z podróżami, zdradzają coś na temat mieszkańców, opowiadają o ich życiu codziennym… Życie i jedzenie razem…. Już pisałem kiedyś o tabu pokarmowym w religiach – KLIK Ale jedzenie to nie tylko religie. To też codzienna kultura. Jak to wygląda w Szwarcwaldzie? Mieszkańcy przykładają duże znaczenie do jedzenia. Popularne w całej Badenii spätzle (KLIK) są tradycyjnym dodatkiem do potraw. I nie można zapomnieć o badeńskich winach – (KLIK)
Jedzenie to przebywanie razem. Szwarcwaldczycy to uwielbiają. Godzinami potrafią siedzieć przy jednym kieliszku wina czy kufelku piwa. Do końca nie potrafimy tego zrozumieć, ale w tym momencie czas przestaje istnieć. To taka specyficzna flegma, która zwalnia tutejsze życie. W biurach przyjęła się godzinna albo nawet dwugodzinna przerwa (12.00-14.00), kiedy właściwie nic nie załatwimy…
Ten rytm dnia z przerwą i kładzenie nacisku na spokój w czasie posiłku to pewna oczywista tradycja, z którą się nie dyskutuje. Pamiętam, że paręnaście lat temu, zaraz po przyjeździe do Niemiec, trochę mnie to dziwiło a nawet denerwowało. Dzisiaj bardzo sobie to cenię.
Bo życie powinno naturalnie parę razy w ciągu dnia wyhamowywać. A posiłki to chyba najlepsza pora, nieprawdaż?:-) Popularne pozdrowienie Mahlzeit tym bardziej to podkreśla. I nie wypada po jego wypowiedzeniu od razu przejść do załatwiania interesów. W tym miejscu wypada zapytać o zdrowie, rodzinę albo przynajmniej pogodę.
Oczywiście w szybkim dzisiejszym świecie wiele z tych zwyczajów idzie w niepamięć. Ale czy one czasem nie chronią nas też przed stresem i zbytnim pośpiechem?
Warto czasem zwolnić i zafundować sobie przerwę. Tak jak to drzewiej we Szwarcwaldzie bywało:-)
Pozdrawiam
Ceramik
Mahlzeit. Jeśli relaks przy południowym posiłku, to ja mam dowcip z czasów PRL.
Na konferencji międzynarodowej, uczestnicy spotykali się każdego rana na śniadaniu. Gdy do stolika przychodził Niemiec, witał towarzystwo słowem – Mahlzeit.
Polak sądził, że przybysz się przedstawiał, więc w odpowiedzi mówił swoje nazwisko: Ostrowski.
Gdy sytuacja powtórzyła się, Polak powiedział o tym znajomemu: wiesz, jakiś dziwak siedzi przy naszym stole. Codziennie rano się przedstawia, czy myśli, że my nie mamy pamięci.
– A jak się nazywa? – spytał znajomy.
– Mahlzeit.
– Ty gamoniu, przecież to nie jest nazwisko, to pozdrowienie przy posiłku.
Następnego ranka Polak niecierpliwie czekał na przybycie Niemca, a gdy ten się pojawił, pozdrowił go serdecznie:
– Mahlzeit!
– Ostrowski – odpowiedział Niemiec.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂 🙂 🙂
Jutro powiem Niemcom przy posiłku „Ostrowski”. Ciekawe, jaka będzie reakcja?
PolubieniePolubienie
Jak to z czasem poglądy nam się zmieniają;)). I dobrze!;))
PolubieniePolubienie
A może życie razem z wiekiem wyhamowuje:-)
PolubieniePolubienie