W drodze do sklepu mijałem długi sznur aut. Część skręcała do małego, barokowego kościółka. Przede wszystkim ludzie starsi. Dzisiaj popularne w okolicy nabożeństwo maryjne. Maria in der Tanne (Maryja w jodle) – (KLIK – tu w odsłonie zimowej) to znane w tej części Szwarcwaldu sanktuarium maryjne, do którego w przeszłości zmierzały tłumy. Dzisiaj już trochę mniej:-)
Zastanawiałem się nad manipulacją w nowych religiach. A jak to wygląda w starych? Na pewno nie jest tak nachalna. Ale oczywiście jest:-) Przeczytałem niedawno pewną myśl młodego człowieka w internecie, że Kościół Katolicki wypracował pewien doskonały system manipulacji. Poprzez chrzest nieświadomych niemowląt przywiązuje do swojej instytucji nowych członków. Potem w wieku 6 lat rozpoczyna się edukacja religijna. I tak przez następnych kilkanaście lat kształtowane są odpowiednie postawy a przez spowiedź sprawowana jest nad tym kontrola. Trwa to aż do nauk przed sakramentem małżeństwa a kiedy młodym rodzicom rodzi się dziecko zanoszą je nieświadome do chrztu. I cykl się zamyka. Oczywiście Kościół będzie cały ten proces nazywał inaczej, ale skutek i tak jest ten sam. Przywiązuje się do instytucji nowych członków, wkłada im się w głowę, jak mają postępować i tak naprawdę mają nikłe szanse i potrzebują bardzo dużo odwagi, by się z tego wyrwać.
Z drugiej strony pamiętajmy, że w ten sposób patrząc, każdy proces wychowania trzeba byłoby nazwać manipulacją. Nawet ten, który doprowadza do ukształtowania wzorowego obywatela a nie np patologicznego przestępcy. Muszą być pewne wzorce osobowe, człowiek musi zostać tu nawet poddany pewnemu naciskowi. Inaczej się nie da. Człowiek-tabula rasa nie ma racji bytu. Byłoby to jakąś utopią, wychowywać bez wartości i czekać, co nastąpi.
Gdzie zatem tkwi problem? Myślę, że w pewnym klimacie wolności, która powinna być zawsze podkreślana. I dlatego Hans Küng, krytyk Kościoła, w swojej Krótkiej historii Kościoła katolickiego, pisze, iż ta instytucja ma szansę przetrwać jedynie wtedy, gdy wejdzie w dialog ze współczesnym człowiekiem. Ślepe posłuszeństwo już dzisiaj się nie sprawdza. Będzie prowadziło do kształtowania ułomnych osobowości. W dialogu i wolności powstaje zaś coś prawdziwego…
Biją dzwony… Ich dźwięk niesie się po górach…
Pozdrawiam
Ceramik
Ślepe posłuszeństwo jeszcze dobrze się miewa, mam wrażenie. Czy to ze strachu, czy przez autorytet, wiarę, rozkaz czy inne przykłady, potrafimy dopuścić się rzeczy, o które na zimno i z zastanowieniem, nie podejrzewalibysmy siebie samych. Szczególnie człowiek młody bywa ślepy w posłuszeństwie…, z wiekiem zaczynamy zadawać innym, a nawet samym sobie pytanie typu: dlaczego?;))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Otóż to – stawianie sobie pytania „dlaczego” – nie tylko chroni nas przed zachciankami bezdusznych instytucji czy bliźnich, ale niesie z sobą pewną świadomość i wyrywa nas z braku koncentracji…
PolubieniePolubienie
Przywiązanie nowych członków przez chrzest.
Pewnie różnie to w różnych środowiskach wygląda, ale osobiście nie spotkałem osoby, która uważałaby, że chrzest zobowiązuje ją do czegokolwiek.
Co innego obrzezanie . Też nie zobowiązuje, ale to jednak piętno.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też tak myślę. Ów młody człowiek, o którym piszę, trochę wyolbrzymia sam fakt chrztu. To trochę jakby mieć pretensje do państwa, że już w momencie urodzenia daje nam obywatelstwo czy numer podatkowy:-)
PolubieniePolubienie