Życie w prawdzie. Ostatnio zastanawiałem się nad improwizacją. A jak jest z drugą stroną medalu? Czy możliwe jest życie w prawdzie? Z samym sobą… Z innymi…
Kto choć trochę uczestniczył w życiu jakieś wspólnoty religijnej typu oaza albo odnowa (sam miałem to szczęście :-), na pewno usłyszał hasła: “trzeba zrzucić maski”, “żyjmy w prawdzie”… Zawsze dręczyło mnie, że kiedy zrzuciłbym wszystkie maski, to czy w ogóle coś by zostało:-) Nasze zachowania to jednak ciągłe powielanie pewnych stereotypów. Rzadko stać nas na pewną oryginalność. Raczej jesteśmy odtwórcami niż twórcami. Zastanówmy się… Idziemy do sklepu i powielamy pewien schemat. Bierzemy koszyk, witamy się ze znajomymi, idziemy do kasy, mówimy dzień dobry… Nawet rozmowy z naszymi bliskimi to też pewien rytuał. Nie wyskakujemy nagle z czymś nowym, bo nam się oberwie:-) Nasi bliscy też liczą na to, że się gwałtownie nie zmienimy. Chcą przebywać z obliczalnymi osobami.
Oczywiście nie można ciągle grać nieswojej roli. Zmęczymy się tym… Zmęczą się też nasi bliscy… Będą mieli nas dość.
Podejrzewam, że obracamy się w pewnym “obszarze granicznym”. Każdy go wyczuwa. Tu buduje swoje ego. Bo ono w jakiś sposób jest ciągle budowane. Nawet ze względu na język, który ciągle się zmienia. Dochodzą nowe pojęcia. Czytamy nowe książki. Spotykamy nowych ludzi. Czytamy jakiegoś ciekawego bloga. Ogólnie mówimy: rozwijamy się… Zatem także “prawda o nas” też ciągle się zmienia. Bo przecież nie stoimy w miejscu.
Czy wyczuwacie ten dreszczyk niepokoju, kiedy ktoś prosi was, byście opowiedzieli coś o sobie? Zwłaszcza jeśli ma to być skierowane do jakieś grupy… Nie jest to łatwe. Nazwać s i e b i e. Zwykle poprzestajemy na ogólnikach. Imię, wiek, zawód, hobby… I nie chcemy, by ludzie wchodzili w naszą prywatność. Zwłaszcza obcy. To naturalny obronny mechanizm.
Powiedziałbym zatem, że jesteśmy ciągle w drodze do “życia w prawdzie”. I cały czas siebie odkrywamy na nowo.
In vino veritas, in aqua sanitas.. W winie prawda, w wodzie zdrowie… Mówili Rzymianie. Więc nie pijcie za dużo wina, bo poznacie zatrważającą prawdę o sobie… Może tylko troszeczkę:-)
Pozdrawiam
Ceramik
„Czy wyczuwacie ten dreszczyk niepokoju, kiedy ktoś prosi was, byście opowiedzieli coś o sobie? ”
Ja nigdy takiego dreszczu nie odczuwałem. Przeciwnie. A teraz już mnie nikt o to nie poprosi, bo nikogo to nie obchodzi.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
🙂
Różne są ludzkie charaktery. Zawsze trochę podziwiałem ludzi, którym „lekko” przychodziło opowiadanie o sobie.
A co do ostatniego zdania…. Przecież opowiadasz o sobie na blogu. Może kontakt wirtualny to nie to samo, ale to też pewna grupa osób, która interesuje się Twoim życiem.
PolubieniePolubienie
Opowiadam o sobie na blogu…
Bardzo selektywna to opowieść. Zresztą nie opowiadam o sobie tylko wrzucam jakieś przypadkowe migawki z tego co zauważyłem w przelocie.
Kiedyś zauważyłem na płocie napis – Żyje się tylko raz, potem się już tylko straszy.
Dlatego tytuł mojego wpisu to DRUGIE życie bloggera – ja tu już tylko straszę ale to straszenie też niestraszne.
PolubieniePolubienie
Niemożliwe, że nikt nie prosi o opowieści z Twojego życia 🙂
PolubieniePolubienie
Po takiej prośbie to zazwyczaj nie wiem od czego zacząć;))). No bo też jak można zdefiniować kogokolwiek w paru słowach? Człowiek jakby nie było pracował całe lata, całe życie na to jakim teraz jest w tym momencie-trudno to w kilku słowach zamknąć;))
W swojej odtwórczości i tak jesteśmy swego rodzaju twórczy, bo raczej kombinacje masek jakie sobie dobierany i przywdziewamy rzadko tak naprawdę mogą powtórzyć się u kogoś innego.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
„Kombinacje masek”
Dobrze ujęte:-)
PolubieniePolubienie
Przede wszystkim – kto o coś takiego prosi?
Jedyne co mi przychodzi do głowy to interview o pracę. A tam mówi się o swoim doświadczeniu zawodowym.
Prawdopodobnie pytają o to doradcy psychologiczni, ale tego nie doświadczyłem.
Jedyna osoba, która pyta mnie o jakieś fakty z mojego życia to mój 8-letni wnuk. On pyta o konkretne sytuacje – kiedy nauczyłem się pływać, jaka była moja pierwsza praca, itp.
PolubieniePolubienie
Na pytanie „a teraz proszę kilka słów o sobie”( którego nie cierpię) – zawsze odpowiadam jakieś bzdury na odczepnego, typu „matka i żona. Kobieta czynna zawodowo, która z nie uzasadnionych przyczyn wybrała miejsce pracy oddalone od domu o 100 km. Niepoprawna romantyczka, mająca nadzieję, że od poniedziałku będzie normalnie. Nie mam psa, ani kota.” Zazwyczaj po takim wstępie mam spokój.
Zazwyczaj, bo czasem kierowane są w moją stronę dziwne pytania… np. kiedy opowiadałam, na spotkaniu z przedsiębiorcami, że jestem kierownikiem agencji (w domyśle bankowej), to ktoś dopytał: „agencji towarzyskiej?” – czym zbit mnie z tropu i potwierdził moją tezę, że wariatów nie brakuje.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi