Nie tak dawno zastanawiałem się nad ludzkim szczęściem. Będąc na Kubie, zdałem sobie z czegoś ważnego sprawę. Ludzie tam nie mają prawie nic stabilnego a mimo to są szczęśliwi. Żyją z dnia na dzień…
Jak to wygląda u mnie? Zauważyłem, że dokonuję swoistego odhaczania… Zdrowie – ok, praca – ok, zarobki – ok, brak problemów – ok, dzieci – ok, żona – ok, stosunki z sąsiadami – ok… Można tak dalej wyliczać… I dopiero na końcu stwierdzam – „Zatem powinienem być szczęśliwy”. Z naciskiem na „powinienem” 🙂
Ogromnie trudno być szczęśliwym bez względu na nic. Być szczęśliwym i już. No bo tak naprawdę, co nam w życiu zostało? Czy zamartwianie coś nam dobrego przyniesie?
Może to nasza zachodnia kultura zabrała nam poczucie szczęścia? Stawiamy sobie mnóstwo niemożliwych wręcz warunków. Budujemy zapory zamiast cieszyć się wolnością… I szczęściem… Które przecież mamy. I nie musimy go ciągle zdobywać. Podejrzewam, że „szczęście zdobywane”, oparte na naszych staraniach jest ulotne i w każdej chwili może runąć…
Znalazłem na youtubie zapis muzyczny sprzed 6-lat zespołu, którego słuchaliśmy w Viñales. Ta sama restauracja. Ten sam taras, na którym siedzieliśmy. I prawie ten sam zespół. Dzisiaj jest czteroosobowy. Doszły jeszcze bębenki. I dzisiaj śpiewają jeszcze lepiej… Wyrobili się chłopcy:-)
Pozdrawiam
Ceramik
moim zdaniem szczescie (jak i wiere;) po prostu sie odczuwa, albo i nie;) Trzeba byc tylko swiadomym siebie, swoich oczekiwan, wsluchiwac sie w siebie:) Ja jestm od 10 lat bardzo szczesliwa, niemal ciagiem:) I to niezaleznie od czynnikow zewnetrznych. Choc trzeba przyznac, ze te, mimo, ze sie zmienialy, byly i sa mi bardzo przyjazne;)
PolubieniePolubienie
Zatem gratulacje:-) A ja ciągle czuję pewien niedosyt w tym względzie… Może ów niedosyt też jest wkomponowany w szczęście? Aby zawsze pozostało trochę „miejsca” na coś nowego:-)
PolubieniePolubienie
Być może to jest jak z jedzeniem, apetyt rośnie:). Rzadko kiedy też, mam wrażenie, doceniamy to co już mamy, co posiadamy. Zazwyczaj doceniamy jak stracimy. Wzrok i skupienie skierowany jest na to czego nam brakuje i czego chcemy. Ja z tym walczę u siebie:)), staram się nie tracić z oczu tego co mam. Co prawda z rożnym skutkiem mi to wychodzi:)
PolubieniePolubienie
Zatem łatwiej „ogarnąć” wszystko, gdy się ma mniejsze wymagania… Coś w tym jest… Szukamy nowych bodźców, wrażeń, przeżyć i nie doceniamy sobie tego, co już przeżyliśmy. Ciągle w pędzie:-)
PolubieniePolubienie
Ten pęd może zgubić niestety:)))
PolubieniePolubienie
umknęła mi myśl… Po „Dywizjonie303” – miałam myśl odnośnie szczęścia w czasach braku stabilizacji. Może to tylko złudzenie? Wydawało mi się, że oni byli szczęśliwi, bo wyznaczali sobie cel na jutro. Nie mając nic i bez potrzeby patrzenia w przyszłość. Żyli tu i teraz. Dziś był dzień udany lub nie. Jeśli nie ma jutra – czym możemy się przejmować? Musze pomyśleć ;)
PolubieniePolubienie
Nie ma jutra… Mhmmm… To już napawa strachem i ściska gdzieś w żołądku… Ale gdy się ciągle żyje w takiej sytuacji… Człowiek to taka bestia, że się nie poddaje, że ciągle drąży, by przeć do przodu… I tak jak napisałaś: „żyje tu i teraz”… W każdej optyce znajdzie odpowiedni celownik na szczęście:-) Może więc tajemnica tkwi w naszej naturze?
PolubieniePolubienie