“W przeciwieństwie do Boga podświadomość istnieje naprawdę” – napisał jeden z młodych adeptów psychologii. Ostro, po bandzie:-)
Podświadomość to pewna nazwa. Funkcjonuje niecałe 150 lat. Określa zachodzące procesy w mózgu, których nie kontrolujemy. W przeciwieństwie do procesów świadomości, nad którymi podobno mamy kontrolę. Mhmm…
Gdybym był niewierzący w podświadomość, na wzór ateistów nie musiałbym przeprowadzać dowodzenia. Powiedziałbym, że nie ma podświadomości, tak jak nie ma krasnoludków, elfów i sierotki Marysi. Zatem nie trzeba jej istnienia udowadniać. Oczywiście wierzący w jej istnienie Jung z całym zastępem swoich kontynuatorów by się bardzo obruszył:-)
Za dowody istnienia podświadomości posłużyć mogą drzemiące w nas instynkty, wizje na jawie i sny w nocy. Schematy zachowań wypracowane przez psychologię też biorą ją pod uwagę. Syn przeżywający kompleks Edypa zaczyna nienawidzić ojca…Chłopak z kompleksem małego członka nie docenia siebie w kontaktach seksualnych…Itd, itp…
Nie, nie chodzi o to, że jestem przeciwnikiem terminu “podświadomość”. Może być:-) Tak samo jak i inne nazwy – instynkty, odruchy, programator mózgu… Termin jak inne. Chodzi o pewne określenie, nazwę… I tylko. I nic więcej:-)
W sadze “Zmierzch” instynkty przejmują kontrolę nad ludźmi. A właściwie nie-ludźmi. Wampiry, wilkołaki muszą polować jak zwierzęta. Zabijanie staje się ich naturą. To bajka. A bajka ma zwykle morał. Jaki morał ma „Zmierzch”? Fani tej sagi na pewno będą nas przekonywać o wielu szlachetnych morałach filmu. Możemy jednak też zaryzykować twierdzenie, że tego typu filmy przemycają prawdę, iż instynkty rządzą człowiekiem i natury nie da się oszukać. Zatem jesteśmy zdeterminowani przez instynkty, nieuświadomione potrzeby. Stąd już prosta droga do prawdy, że nasz mózg jest panem samego siebie i tak naprawdę rządzi nami… podświadomość.
Na szczęście mamy świadomość:-) Cieszę się jednak, że czasami jestem świadomy…
Być może za jakieś następne 150 lat wymyślony zostanie inny termin. Nazwa „podświadomość” odejdzie w zapomnienie. A jakiś naukowiec stworzy nową teorię na ten temat. Sierotka Marysia i krasnoludki zaś przetrwają:-)
Pozdrawiam
Ceramik
O faktycznie ostro po bandzie:)))). Ale to jest chyba trochę domeną młodych ludzi:)). W przeciwieństwie do rozwagi, stonowania, cierpliwości ludzi „doświadczonych przez los”:)). Oczywiście to nie zasada, bo jak każda ma wyjątki:). Psychologia co jakiś czas zmienia swoje tezy i nazywa to rozwojem:)), bardzo możliwe więc, że za 150 lat będziemy na tyle rozwinięci w psychologii, że całkiem wyprzemy się podświadomości. Nie ma nic stałego, wszystko się zmienia:). A bardziej ku jakiemu określeniu zamiast podświadomość się skłaniasz?
PolubieniePolubienie
Stanowczo jestem za instynktem:-) To nas łączy ze światem zwierząt.
PolubieniePolubienie
Jestem za instynktem też;))
PolubieniePolubienie
Jak zwal, tak zwal;), als z tym zdaniem się zgadzam, choć nazwałam to raczej intuicja lub szóstym zmyslem;).Ale i podświadomość może być. Jesteśmy homo sapiens (No, nie wszyscy;), ale też zwierzętami. Myślę, że podświadomość bardziej ujawnia się w momentach zagrożenia, w niebezpiecznych miejscach i sytuacjach. No i my kobiety częściej ja do nas dopuszczamy;)
PolubieniePolubienie
🙂 Boga też można inaczej nazywać: Absolut, Pierwsza Przyczyna czy za Arystotelesem – Nieporuszalny Poruszyciel… Co nie znaczy, że to coś zmienia w kwestii jego (nie)istnienia:-) Kobiety szybciej dopuszczają działanie instynktu…. Mhmmm…. Będę tu jednak trzymał męską stronę. A co z typowo kobiecymi „migrenami”? 🙂 🙂 :-)
PolubieniePolubienie
Mówi się przecież „kobieca intuicja „;) U nas się speawdza, ja migreny miewam, mój mąż nie;)
PolubieniePolubienie
A może podświadomość – to „osad z mętnej wody”, który osadza się na dnie (?) Poruszony jakimiś bodźcami, emocjami – unosi się do wcześniej opuszczonej przejrzystość, mącąc jej przejrzystość…
PolubieniePolubienie
Tajemniczo zabrzmiało. Poetycko i pięknie. Stanowczo lepsza definicja niż te, które stosuje się powszechnie :-)
PolubieniePolubienie