Trzy herbaciane róże kwitną w jadalni. Udało mi się je uchronić przed mrozem. Przy opatulaniu krzaków ściąłem trzy pączki. Rozkwitły wesoło nie patrząc na porę roku. I dzięki nim w naszej jadalni zapanowało lato. Na chwilę. Jak z wszystkim w naszym życiu.
Już nieraz pisałem o tym dziwnym napięciu w człowieku. Wszystko wokół niego przemija. On sam starzeje się i każdego dnia po troszeczce odchodzi. A jednocześnie nosi w sobie pragnienie życia dalej. Dlaczego je w sobie mamy? Czy to jakiś ślad wiecznego Stwórcy, który nie pozwala nam zapomnieć, że tu jesteśmy tylko tymczasowymi pielgrzymami a prawdziwe trwanie bez czasu czeka nas gdzie indziej? Po co nosimy w sobie ideę wieczności? I przez to stoimy na tym świecie jakby w rozkroku, zastanawiając się, co będzie dalej…
Byłoby bardzo (zbyt) prosto odpowiedzieć sobie – życie pewnego dnia się skończy i nadejdzie mój prywatny koniec świata. I dalej nic. Pustka.
Trzy herbaciane róże przeżyły własną śmierć. I choć ścięte w wazonie z wodą, wydają się beztroskie, to pewnego dnia i tak wylądują w kompoście.
Nie mam mocy Demiurga, by ożywić je znów na nowo:-)
Pozdrawiam
Ceramik
Przezyly wlasna smierc… jakos skojarzylo mi sie z pacjentami w komie. Tez jakby zyja, ale co z tego maja? Zyc za wszelka cene? Hm, nie wiem.
PolubieniePolubienie
Dobre skojarzenie:-) Żyć za wszelką cenę nie jest czasami dobrym wyjściem… Przynajmniej na tym świecie
PolubieniePolubienie