Magia chwili. Zainspirowały mnie trochę wypowiedzi komentujących wpisy o sensie religii. Czy religia jest również „przeżyciem magicznym”?
Moim zdaniem tęsknotą za magizmem religijnego przeżycia kierują się między innymi zwolennicy powrotu do mszy trydenckiej. A jeśli ktoś był kiedyś na mszy prawosławnej, też pewnie to zauważył. Stroje, mnóstwo tajemniczych gestów, niezrozumiały dla wszystkich język. Czujemy na plecach… oddech średniowiecza. Dzisiejsza msza posoborowa przesunęła katolicyzm w stronę… protestantyzmu. Stała się nabożeństwem słowa i dywagacji. Jest przegadana i właściwie brak jej tej magii.
Magia w pierwotnych religiach przenosiła uczestnika w sferę sacrum. Jego umysł już nie zaprzątały codzienne problemy. Nadzwyczajne ruchy i gesty kapłana miały przekonywać o automatyźmie kontaktu z bóstwem. Tu nie było miejsca na logikę i własne roztrząsania.
Czytałem trochę o ludziach związanych z ruchem tradycjonalistycznym w katolicyźmie. Choć dzieli ich wiele, łączy jedno – tęsknota za tym, jak było. A było lepiej, więc nie warto tego zmieniać. Najśmieszniejsze jest to, że czytając historię Kościoła takie bunty miały miejsce przed każdymi zmianami. I jeszcze przez kilkadziesiąt lat po danym soborze dyskutowano, czy aby Kościół poszedł w dobrym kierunku. Zawsze byli buntownicy, którzy nie chcieli zmian.
Więcej magii czy mniej… Oto jest pytanie. Czy przejrzystość, jednoznaczność zawsze jest dobra? A może zabija poezję w religii? Z drugiej strony tam gdzie nieprzewidywalność i niezrozumienie pojawia się strach… Boimy się nie mieć czegoś pod kontrolą. A może taki jest współczesny człowiek? Chciałby mieć na wszystko wpływ i wszystko zrozumieć a jednocześnie przeżywać poetycko-magiczne uniesienia.
A to se ne da, jakby to powiedział Pan Havranek…
Pozdrawiam
Ceramik
Protestanci… mnie wystarczy jedno – usunęli dobrą muzykę z koscioła i zastąpili płaskimi hymnami. Według nich barokowa muzyka koscielna była zbyt zmysłowa. Mieli absolutnie rację. Ale zgodnie z tą logiką dla J.S. Bacha nie było miejsca podczas uroczystości kościelnych. A że J.S. Bach był gorliwym luteraninem? To nie ma nic do rzeczy, wielki znawca muzyki T. Mann stwierdził, że muzyka J.S. Bacha jest zdecydowanie katolicka (przedsoborowa oczywiście 🙂 Jeszcze jedno, a może i dwa. Słuchałem rozowy z żydowskim rabinem – nie wiem jak wygladają ich nabożeństwa, ale o katolickim powiedział: przedtem to pasterz (ksiądz) był zwrócony w stronę Boga i prowadził wiernych. Teraz – pasterz obrócił się do owiec twarzą i pyta: to właściwie dokąd idziemy? Byłem raz na mszy jakiegoś kościoła protestanckiego. Mszy? To było na szczycie góry, przy wschodzie słońca, Wielkanoc. Pastor potrzymał się z wiernymi za dłonie a potem połamał trochę chleba i powiedział: obsłużcie się sami. To nawet było sympatyczne, ale na tego typu spotkanie, bez religijnego akcentu, wybrałbym raczej sobie towarzystwo, z którym cos mnie łączy..
PolubieniePolubienie
🙂 No właśnie… Nastąpiło jakieś pomieszanie. Podejrzewam, że mamy do czynienia z pewnym kryzysem księdza-pasterza-przewodnika… Raczej dzisiaj mówi się o… towarzyszu duchowym. Może to ogólny kryzys cywilizacyjny. Dzisiaj nikt nie chce podejmować odpowiedzialności za innych. Jest kryzys przywództwa. I dotyka również w jakiś sposób kościołów. Bardzo ciekawe, co napisałałeś o Bachu:-)
PolubieniePolubienie
Zdecydowanie wolę „magie” bez religii;)
PolubieniePolubienie
A ja, mimo że sceptyk, uwielbiam atmosferę kościołów, zwłaszcza starych. Wypełnionych dymem kadzidła, muzyką organową, chóralnym śpiewem… Taka katedra we Florencji… Albo prawosławny akatyst… Majstersztyk:-)
PolubieniePolubienie
Uzupełnienie do poprzedniego komentarza. Pisząc o wyrugowaniu muzyki barokowej z protestanckich kosciołów miałem na mysli moje doświadczenie z Australii, pewnie tak samo jest w Anglii. W kościele św Tomasza w Lipsku nadal grają Bacha.
PolubieniePolubienie