Odwaga. Wiąże się z ryzykiem. I zawsze pojawia się pytanie – czy warto ryzykować. Czy gra jest warta świeczki… Czasami w obronie innych, zwłaszcza najbliższych, mamy większe pokłady odwagi. I nie boimy się ryzykować. Ale co gdy ryzyko dotyczy także najbliższych? Wtedy jest inaczej…
Tysiące filmów i książek miało taki scenariusz. Taki hero o tysiącach twarzy walczy jak lew dopóki nic nie grozi jego rodzinie. Tam jest hamulec. Wszyscy mafiosi o tym doskonale wiedzą. I to potrafią wykorzystać…
Tu ujawnia się jakiś prainstynkt. Samiec alfa broni swojego stada. Matka zrobi wszystko by uchronić swoje dziecko. Ewolucja przetrwania, hormony walki… Wszystko układa się w jeden porządek. Za wszelką cenę potomstwo ma być zachowane. Ma być zachowana przyszłość…
Czy możliwe, że to, co dzisiaj nazywamy miłością wyewuluowało z instynktów przetrwania? Że uczucia wyższe to jedynie udoskonalona wersja walki o przetrwanie gatunku? Nie chce nam się wierzyć, że jesteśmy aż tak blisko zwierząt…
Dostrzegamy jednak w sobie potencjał i pokłady czegoś, co nawet nigdy nie zostanie wykorzystane. Nasza inteligencja mówi nam, że być może jesteśmy jeszcze młodą duchowo rasą. Że nasze możliwości są o wiele większe. A może to tylko niedościgłe marzenia?
Tak się zastanawiam… A wszystko zaczęło się od pytania o odwagę…
Pozdrawiam
Ceramik
Może i niedościgłe, ale warto próbować.. W końcu nie bez powodu mówi się, że – do odważnych świat należy :)
PolubieniePolubienie
To nieprzeciętna cecha… Chyba doprowadziła do tego, kim jest dzisiaj człowiek. Może czasami ma za dużo odwagi:-)
PolubieniePolubienie