Hotel w Salzburgu jest bardzo specyficzny. Właściwie w samym Starym Mieście. Pod ogromnym wzniesieniem Festung Hohensalzburg. Po pierwsze połączony jest z kinem, jednym z najstarszych w Europie. Zatem codziennie wieczorem oglądamy jakiś film. Wczoraj widzieliśmy „Schneemann’a” na podstawie kryminału Nesbø a dzisiaj dramat „Tiere” w reżyserii Grzegorza Zglińskiego. Po drugie pracuje tu bardzo dziwny recepcjonista. Ktoś by pomyślał na pierwszy rzut oka – gbur i snob, człowiek bez uśmiechu. Zastanawialiśmy się jak można kogoś takiego zatrudnić na tak ważnym stanowisku. Moja żona twierdzi, że może być on z „rodziny właścicieli”. Z drugiej strony ze swojej pracy wywiązuje się bardzo skwapliwie. Zaczęliśmy nawet dostrzegać „cień uśmiechu” w pewnych sytuacjach. Po prostu taki jest i kropka. I jest prawdziwy w tym, jaki jest.
Dzisiaj w sumie wszystko musi się dobrze sprzedać. Po pierwsze musi się dobrze prezentować. Sprzedawca musi się uśmiechać. Marketingowiec obmyśla każdy szczegół reklamy produktu. Atrakcyjność ponad wszystkim. Najlepiej piękne, łatwe i przyjemne…
I taka naszła mnie refleksja. Że stare religie nie muszą się dobrze prezentować. Nie muszą być atrakcyjne. W sumie nie są też łatwe. Nie mają przylepionego błazeńskiego uśmiechu do twarzy. Nowe co innego. Ciągle zależy im na świeżym naborze. Pójdą za każdą nowością. Zrobią, co chce człowiek. Ułatwią a nie utrudnią mu życie.
Zastanawiam się, co trzyma ludzi w konserwatyźmie, tradycjonaliźmie. W obrębie katolicyzmu jest bardzo wiele nurtów bardzo tradycjonalistycznych. Najbardziej znani to zwolennicy francuskiego arcybiskupa Lefebvre’a. Odrzucili oni w większości zmiany ostatniego soboru. Nie chcą ekumenizmu, dialogu z innymi religiami i ze światem. Odprawiają mszę po łacinie wg starego rytu trydenckiego. Co ciekawe wielu zwolenników arcybiskupa mieszka w dzisiejszej Szwajcarii. Tam we francuskojęzycznym Écône znajduje się ich seminarium i duże centrum. Zwłaszcza papież Benedykt próbował się do nich zbliżyć, ale różnie się to do dzisiaj udaje.
Pozostaje nam próbować zrozumieć innych ludzi, nawet gdy jest to bardzo trudne. Nawet gdy czasami oni nie chcą nas zrozumieć. Tu pewnie się wielu zbuntuje i powie „a po co mi oni”. Może dzięki nim łatwiej mi będzie zrozumieć samego siebie. Nikt nie każe mi się z nimi zgadzać. Ale to że myślą zupełnie inaczej niż ja pokazuje, jak ogromny jest wachlarz różnorodności na tym świecie.
„Pan bez uśmiechu” przyjął mój klucz z sauny w swoim stylu. Bez uśmiechu 🙂
Pozdrawiam
Ceramik
Hotel w Salzburgu…. Naszły mnie wspomnienia. W 1963 roku pojechałem na wycieczke studencką do Austrii, tak podczas tej okropnej komuny. Wiedeń, Linz, Zell am See, Salzburg. W Salzburgu mieszkaliśmy w hostelu blisko lotniska, to były pozostałości amerykańskiej bazy wojskowej. W tymże roku rozpocząłem naukę gry na pianinie i oczywiście będąc w Salzburgu nie mogłem się p
PolubieniePolubienie
za komuny bywałam w Grecji, straszne były powroty do szarej rzeczywistości, wtedy już nawet Budapeszt wydawał się krainą szczęśliwości, a Belgrad rajem kapitalistycznym :)
PolubieniePolubienie
Grałeś na pianinie Mozarta? Gratuluję. Dzisiaj chyba nie byłoby to możliwe… Trzeba byłoby się przedrzeć przez tabuny Japończyków:-), którzy wszędzie chcą być pierwsi:-)
PolubieniePolubienie
czytałam ten wpis na nocnej zmianie i wyobraźnia mi zapracowała, a jakże! w której jako żywo pan hotelowy wystąpił w charakterze seryjnego mordercy 🙂
PolubieniePolubienie
Nie wiem, czy byłby w stanie 🙂 Chociaż seryjni mordercy wyglądali często bardzo niepozornie… Włos się jeży na głowie. Miał przecież klucz do naszego pokoju…
PolubieniePolubienie
Moze mu akurat nie do smiechu, albo go zab boli;)
PolubieniePolubienie
Parę razy zobaczyliśmy „cień uśmiechu” na jego twarzy:-) Zatem śmiał się, ale po swojemu;-)
PolubieniePolubienie